"Primadonna. Biografia Bogusława Kaczyńskiego" autorstwa Bartosza Żurawieckiego pokazuje fragment z prywatnego życia słynnego dziennikarza TVP. Jest to kolejna publikacja po książce "Będę sławny, będę bogaty" Anny Lisieckiej, przyjaciółki Kaczyńskiego, która zdradziła, że pan Bogusław wolał mężczyzn od kobiet. Przypomniała fakt, że krytyk muzyczny przez kilka lat był mężem malarki Jadwigi Marii Jarosiewicz, która miała być jedynie przykrywką. Sama pisarka także była pewnego rodzaju "przykrywką". - Kiedy własnej Babuni próbowałam opowiadać o dylematach uczuciowych i o pewnej różnicy wieku istniejącej pomiędzy mną a wybrankiem mego serca, to ona była święcie przekonana, że mówię o Bogusławie Kaczyńskim. Moja Babcia (...) nie potrafiła zrozumieć, że Bogusław Kaczyński jest nie dla pań – czytamy. Autorka stwierdza, że Kaczyński wiele nie romansował. - Jeśli chodzi o życie z kimś na co dzień, to moim zdaniem do tego zupełnie się nie nadawał.
Nowe światło na te fikcyjne małżeństwo rzuca Żurawiecki. Ślub miał ułatwić mu kilka aspektów życia. - Małżeństwo jest też mocnym argumentem w staraniach o paszport, a Bogusław przecież sporo podróżuje na Zachód. (...) Przede wszystkim zaś małżeństwo może pomóc Kaczyńskiemu w zdobyciu mieszkania - pisze autor.
Małżeństwo z Jarosiewicz mogło też odsunąć od Kaczyńskiego panującą w środowisku plotkę związaną z pobiciem w jego mieszkaniu, przez co trafił do szpitala. Irena Dziedzić (+93 l.) w autobiografii wspomina go jako K. - Pewnego ranka wezwano mnie do szpitala na Grochowie. W fatalnym stanie znalazł się tam K. Jeszcze jeden dowód na to, jak niebezpieczne są przygodne znajomości i niektóre miejsca w Warszawie - pisała legendarna spikerka TVP.
Orędowniczką wyswatania Kaczyńskiego z malarką była Maria Fołtyn (+88 l.), słynna śpiewaczka. Pracowała z nią przy jednej ze sztuk w Teatrze Wielkim. Do ślubu pary doszło 8 września 1981 roku. Śpiewaczka Hanna Słonicka, gdy tylko się o tym dowiedziała oniemiała. - Kiedy usłyszała, że się ożenił, była w szoku. Zapytała go: "Ale po jaką cholerę? Czyś ty totalnie zwariował?". Odpowiedział na to: "Wiesz, może wreszcie dadzą mi spokój". Na co moja mama: "Nie, nie liczyłabym na to…". - wspomina jej córka, pianistka Anna Marchwińska.
Oprócz paszportu, który był mu potrzebny by wyjeżdżać zagranicę, powodem małżeństwa była także chęć zamienienia mieszkania na większe. - Przede wszystkim zaś małżeństwo może pomóc Kaczyńskiemu w zdobyciu mieszkania – koniecznie chce się wyprowadzić z mało prestiżowej dzielnicy Warszawy, jaką jest Grochów, i ze swojej 36-metrowej ciemnej klitki przy ul. Żymirskiego. A to przecież czasy, gdy mieszkanie dostaje się z przydziału, tyle że trzeba na nie czekać latami. Zawarcie małżeństwa to właściwie jedyny sposób, by to mieszkanie zdobyć. W dodatku parom przysługuje większy metraż niż osobie samotnej - czytamy w serwisie Plejada.
W plan dziennikarza miał nie uwierzyć jednak pewien urzędnik, który pracował przy przydzielaniu mieszkań. - Panie Kaczyński, co pan nam tu opowiada, przecież my wiemy, że to małżeństwo jest fikcją - przytoczył Żurawiecki anegdotę.