- Żeby tylko miał głos. Ja się bałem, że stracę głos. Ale w moim wypadku głos po tej chorobie nawet mi się poprawił. Na początku jest strach, ja to rozumiem, ale potem mija - tłumaczy Bogusław Mec w rozmowie z "Super Expressem".
Wokalista wie, co mówi - poważnie zachorował na białaczkę w 2001 roku. Nigdy nie poddał się, choć jego przypadek lekarze uważali za szalenie trudny.
- Nie daję się. Jak jestem sam, to czasami trochę sobie postękam, pokwękam, pojęczę, ale jak wyjdę do ludzi, trzymam formę - dodaje z uśmiechem.
Pan Bogusław Jerzego Stuhra zna, czasem występowali na jednej scenie. Mówi o koledze "Pracuś".
- Cudowny aktor, niesamowity... Ma wszystko wokół siebie poukładane, życie, pracę. Tyle pięknych rzeczy zrobił. Jest już światowym nazwiskiem i nie musi się ścigać. Życzę mu, żeby wziął to paskudztwo za gębę, za rogi. Wierzę, że to chwilowa niedyspozycja. Przecież ma obok cudownych ludzi. Żonę - nie wątpię, że tak wspaniałą jak moja. Ja bez mojej już bym nie żył. Ma zdolne dzieci - mówi Mec i radzi Stuhrowi: - Nie poddawaj się. Masz dla kogo żyć!
Poza tym pan Bogusław prosi kolegę, by zwolnił, by zajął się sobą.
- Dedykuję mu swoją piosenkę "Nie biegnij tak". To jest piosenka ode mnie dla niego... Ja zawsze mówię, nie mamy po 20 lat, jesteśmy pociągami pod specjalnym nadzorem. Musimy o siebie dbać i inni też muszą o nas dbać.