Bohdan Smoleń bawił, zachwycał warsztatem, a jego poczucie humoru jest wręcz legendarne. W ostatnich latach życia aktor dał się szczególnie zapamiętać z roli listonosza Edzia w serialu "Świat według Kiepskich". Niestety, życie prywatne mocno go sponiewierało. W 1988 roku Smoleń pochował swojego 16-letniego syna, który odebrał sobie życie. Jego żona nie wytrzymała psychicznie tego ciosu. Zaledwie rok od tragedii również pożegnała się z tym światem, w podobny sposób, co syn. To był kolejny bolesny cios w Smolenia. Długo zbierał się w sobie, by otworzyć się na temat tragedii, która go dotknęła. Po 22 latach wyznał prawdę, goszcząc w programie "Niepokonani" Krzysztofa Ziemca. Jego słowa sprawiały, że łzy same cisnęły się do oczu.
Bohdan Smoleń pochował 16-letniego syna, niedługo później żonę
Bohdan Smoleń najpierw opowiedział o swoim 16-letnim synu. Zdradził, że to, co się stało, wydarzyło się zaledwie kilkaset metrów od domu. Ogrom tragedii był tym większy, skoro rozegrał się tak blisko.
- Poszedł do kolegi, któremu pożyczył kasety kabaretu "Tey" i już nie wrócił – mówił Smoleń w programie "Niepokonani" Krzysztofa Ziemca. Aktor nigdy nie dowiedział się, czemu jego syn podjął taką decyzję. A jak dowiedział się o śmierci dziecka? - Ja musiałem to odkryć, pozbierać ciało, przykryć je i czekać na policję. Wszyscy czekali, co zrobię, czy zacznę płakać, czy zacznę mieć wyrzuty sumienia - powiedział Bohdan Smoleń.
Prawda o tragedii jest bardzo bolesna. Ukochana żona aktora odebrała sobie życie w rok po śmierci syna
Jego żona postanowiła zakończyć swoje życie rok po utracie syna. Nie wytrzymała psychicznie. - Ona wiedziała, że jestem twardszy od niej i nie potrafiła tego zrozumieć, że ma jeszcze dwójkę dzieci, które trzeba wychować, zamartwiała sie nad jednym. Nie wiemy, czym zaskoczy nas życie, mnie zaskoczyło odejście żony. Zostaliśmy skazani tylko na siebie i uwierzyliśmy, że damy radę - opowiadał aktor u Ziemca.
Szczęśliwie Bohdan Smoleń znalazł w sobie siłę, by opiekować się nad resztą dzieci. Pomogła mu w tym rodzina. W 2016 roku, w wieku 69 lat, aktor zmarł. Niemal do końca swych dni pomagał innym - przynosił radość niepełnosprawnym dzieciom, organizując dla nich pobyty hipoterapeutyczne w zbudowanej przez siebie stadninie. Powtarzał zawsze, że w najważniejsze życiu to "Uśmiech dziecka i łzy szczęścia w oczach matki". W sercach fanów zawsze znajdzie się miejsce dla pamięci o nim.