W latach 80. byli najlepszymi przyjaciółmi oraz najlepszym duetem artystycznym. Stworzyli legendarny kabaret Tey. Jednak pewnego dnia śmiertelnie się na siebie obrazili i zerwali wszelkie kontakty. - Po prostu przestał mi się podobać alkohol w nadmiernych ilościach. Zawsze namawiałem Laskowika, żeby pić po sukcesie, a nie przed. Nie korzystał z moich rad, więc wreszcie musiał korzystać z poradni AA... - powiedział kilka lat temu Smoleń. Jednak w 2010 roku, gdy pan Bohdan doszedł do siebie po udarze mózgu, postanowił wyciągnąć rękę do dawnego przyjaciela. Chciał też z nim wrócić na scenę. - Może przyjść, drzwi są otwarte... Kanapa jest duża i tu się zmieści. Jeśli pan Laskowik zadzwoni i powie, że będzie chciał zagrać ze mną, to powiem "tak"! Ale ja się nie będę wpraszał, nikomu! - powiedział Smoleń. Ale Laskowik był nieugięty. Jednak gdy stan zdrowia Bohdana zaczął się coraz bardziej pogarszać, a aktor raz po raz lądował w stanie ciężkim w szpitalu, wszystko się zmieniło.
Zobacz: Bohdan Smoleń pokonał śmierć
- Panowie spotkali się dwa razy. Nie rzucali się sobie na szyję, ale wszystko sobie wyjaśnili. Dziś mogę powiedzieć, że rozmawiają ze sobą normalnie - zdradza nasz informator. Wszystko wskazuje na to, że panowie będą mieli więcej okazji do spotkań, bowiem Bohdan Smoleń, który ostatnie kilka miesięcy spędził w szpitalu, cudem wrócił do zdrowia. - Gdy pan Bohdan trafił do szpitala, był w bardzo ciężkim stanie. Lekarze podali mu pokarm dożylnie i zadbali o niego jak trzeba. Dziś po raz pierwszy widziałam, jak siedział na wózku, bo do tej pory tylko leżał - mówi nam Joanna Kubisa z Fundacji Stworzenia Pana Smolenia i dodaje: - Przewieźliśmy go do ośrodka rehabilitacyjnego. Wszystko jest na dobrej drodze, a pan Bohdan cieszy się, że już wkrótce wróci do domu.