Bohosiewicz udzieliła wywiadu Kubie Wojewódzkiemu i Piotrowi Kędzierskiemu. Opowiedziała m. in. o trudnościach, z jakimi zmagają się aktorki po 40-tce oraz o spektaklach i publiczności. Opowiedziała historię o mężczyźnie z widowni, który okazał się osobą chorą psychicznie. I wyszedł facet i ja usłyszałam dziwny szum na widowni. Taki, którego się nie spodziewasz. Wiesz o tym, że coś jest nie tak. I wchodzi facet i widzisz, że jest chory psychicznie (...) Nie możesz go zrzucić, ale domniemujesz, że ten szmer na widowni może być tym szmerem, którego byś nie chciał, czyli że on jest niebezpieczny. Bo jeżeli jest tylko umysłowo upośledzony, to ja sobie z nim poradzę - relacjonowała Bohosiewicz. Fani aktorki szybko zareagowali i zarzucili jej, że porównała osobę chorą psychicznie do mordercy. Sonia wyznała, że widząc tego mężczyznę na widowni, czuła się niepewnie: - Nikt by się nie ośmielił krzyknąć z widowni: "Proszę pani, on żonę zabił, niech pani z nim nie improwizuje". Dodała również, że teraz za każdym razem obawia się, kto wejdzie na jej spektakl. Okazało się, że mężczyzna był obecny na sztuce, ponieważ zdaniem aktorki, 10 biletów było przeznaczonych dla osób funkcjonujących w specjalnym kółku. W sieci rozpętała się burza. Oto jedne z wielu komentarzy:
- Aha, bo przeciętni pacjenci szpitali psychiatrycznych to mordercy? Taka logika jest karygodna! Z takim myśleniem nie dziwię się, że boi się Pani osób, chorób psychicznych.
- Żałosne, stereotypowe, paranoiczne podejście do sprawy wynikające z jej lęków, tym bardziej że sama powiedziała, że nic złego się nie stało i wszystko było ok.