Cztery lata temu polski gwiazdor przyznał w wywiadzie dla "Playboya", że pije codziennie. - Po piwku - powiedział dziennikarzom. - (...) Niestety, mam mocną głowę. I to jest mój problem. Podobno mocne łby sprzyjają alkoholizmowi - przechwalał się jak dziecko.
Mówił, że już nie pije
Gdy Szycowi urodziła się córka Sonia (4 l.), chciał być odpowiedzialnym ojcem. W kolejnych wywiadach aktor zarzekał się, że skończył z nałogiem. Ale, jak widać, prawda jest zupełnie inna. Borys pije nadal i po pijanemu, o zgrozo!, jeździ po ulicach Warszawy.
W ten weekend wpadł na gorącym uczynku i dołączył do niechlubnej grupy potencjalnych morderców.
- Borys Szyc jechał, choć we krwi miał 0,7 promila alkoholu - powiedział "Super Expressowi" Karol Jakubowski (25 l.) z biura prasowego stołecznej policji. Dopuszczalna ilość to 0,2 promila. Aktor przekroczył ją więc ponadtrzykrotnie.
Teraz zajmie się nim sąd
W nocy z piątku na sobotę popularny aktor bawił się w modnej restauracji w centrum Warszawy. Choć wypił, wsiadł za kierownicę swojego luksusowego, wartego ok. 180 tys. zł audi A5. Na szczęście nie zajechał daleko. W drodze na kolejną imprezę, na placu Bankowym, zatrzymał go patrol. Szyc w policyjnym wozie dmuchnął w alkomat i maszynka pokazała szokujący wynik - 0,34 miligrama alkoholu w wydychanym powietrzu.
Funkcjonariusze zabrali aktora na komisariat. Tam powtórzyli badanie. Wątpliwości nie było: 0,34 miligrama alkoholu w wydychanym powietrzu, czyli prawie 0,7 promila we krwi.
- Z miejsca stracił prawo jazdy. Ale sprawiedliwość wymierzy jeszcze sąd. Za to przestępstwo grozi dwa lata za kratkami - dodaje Jakubowski.
Na szczęście nikomu nic się nie stało. Ale Szyc powinien wreszcie pójść po rozum do głowy i zacząć się leczyć. Bo zamiłowanie do procentów, przy silnej woli pacjenta, można skutecznie wybić z głowy.