Jesteś cenioną popularyzatorką tematów związanych ze zdrowiem intymnym, a także porad i artykułów dotyczących seksu, które od lat można czytać na łamach „Super Expressu”. Pamiętasz od czego to się wszystko zaczęło?
Na początku pisałam o zdrowiu, ale często pojawiały się tematy zahaczające o zdrowie intymne, np. zaburzenia potencji, dziewictwo, itp. Wszystkie artykuły konsultowałam z lekarzami, często z seksuologami. Na większość listów, które redagowałam odpowiadali eksperci. Później zaproponowano mi całą kolumnę.
Ile intymnych listów przewinęło się przez Twoje ręce i dlaczego dopiero teraz postanowiłaś je wydać w formie książki?
Przeczytałam tysiące listów. Wszystkie archiwizuję i nawet te, które teraz dostaję w formie e-maili drukuję. Pewnego dnia robiłam porządki, a jak zaczęłam je ponownie czytać, pomyślałam, że wszystko nadaje się na książkę. Doszłam do wniosku, że problemy są aktualne mimo upływu lat. Wiele z nich było podobnych, więc starałam się wybrać najciekawsze i pogrupować w tematyczne rozdziały, co zajęło mi najwięcej czasu. Wszystko powstało przy konsultacjach z odpowiednimi lekarzami. Nie chciałam jednak, żeby to była książka poradnicza, bo takich jest na rynku sporo. Bardziej zależało mi na pokazaniu problemów. Oczywiście są też porady, ale bardziej ogólne. Nie brakuje ciekawostek i historii z przymrużeniem oka, bo dlaczego seks ma być tylko na poważnie?
Bywało, że listy od czytelników czytałaś z wypiekami na twarzy?
Nie wstydzę się, nie czerwienię i nie oburzam, kiedy czytam te listy. Jedyne, co mnie zniesmacza to załączone do listów zdjęcia penisów. Te widoki nie należały i nie należą do najprzyjemniejszych, choć nic co ludzkie nie jest mi obce. Natomiast znajomi przyzwyczaili się do tematów, które opisuję. Często pytają o najciekawsze przypadki z listów, a nawet komentują naszą kolumnę, zawierającą pozycje z „Kamasutry”. Zdarzają się opinie, że trzeba być po sztuce cyrkowej, żeby niektóre pozycje praktykować. Zawsze im odpowiadam „spróbujcie”, bo opis bywa bardziej skomplikowany niż rzeczywistość. Mam nadzieję, że „próbują” (uśmiech).
Z książki „Listy intymne. Zwierzenia Polaków” można dowiedzieć się, że „gra wstępna” nie jest tym samym, co „gra miłosna”. Zawsze mówiło się „gra wstępna”, co wynikało z fizjologii, głównie kobiety, która rozgrzewa się wolniej niż mężczyzna. Później okazało się, że kobiety wcale nie chcą gry wstępnej, bo są zmęczone, żyją pracą, więc wolą „szybki numerek” najlepiej w ciągu dnia, nawet w przerwie kawowej. Okazuje się, że mężczyźni bardziej chcą gry wstępnej niż dzisiejsze wyzwolone kobiety, zatem seksuolodzy doszli do wniosku, żeby nazywać ją po prostu „grą miłosną”, gdzie wystarczy spojrzenie, czy krótkie dotknięcie, żeby odbyć stosunek. W każdym razie zawsze chodzi o to, by był jakiś początek, nawet jak ma trwać 30 sekund.
Kiedyś seks był tematem tabu. Dziś jest wszechobecny. Czy to znaczy, że ludzie już nie czerwienią się, kiedy rozmawiają w towarzystwie o sprawach związanych z cielesnością?
Coraz mniej osób czerwieni się wypowiadając słowo seks, ale w dalszym ciągu Polacy nie potrafią nazywać swoich narządów płciowych nie tylko w rozmowach z partnerami, ale także u lekarza. Szczególnie mężczyźni nie mają w nawyku używać takich słów jak członek, czy penis. Proponując partnerce seks oralny, mówią: - To teraz zrób mi tak, jak faceci lubią najbardziej albo, co gorsza, od razu popychają jej głowę w stronę swojego penisa.
Podobno dziś to nie kobiety „boli głowa”, kiedy pojawia się propozycja seksu, ale coraz częściej mężczyźni mają tego typu problemy. Jak to wygląda?
Nasza obyczajowość na przestrzeni ostatnich lat bardzo się zmieniła i teraz to kobiety są dominujące, a także inicjują chęć współżycia. Panowie coraz częściej im odmawiają, ponieważ są zestresowani pracą i tempem życia, inni wolą siedzieć przy komputerze i zadowalać się oglądaniem pornografii. Seks w realu zaczyna być wypierany przez wirtualne rozrywki. Mężczyźni bardzo często miewają zaburzenia erekcji ze strachu przed wymagającą i dominującą partnerką. Kiedyś te problemy dotyczyły mężczyzn po 50-tce. Teraz cierpią na nie 20-latkowie.
Czy Polacy mają duże kompleksy dotyczące spraw łóżkowych?
Niestety kompleksy i problemy Polaków są ogromne. Dodatkowo pogłębia je łatwy dostęp do pornografii, gdzie aktorzy mają penisy znacznie przekraczające przeciętne rozmiary, ale niestety ludzie nie wiedzą, że to złudzenia optyczne dzięki ustawieniu kamery pod odpowiednim kątem lub na chwilę sztucznie powiększone przy pomocy pompek lub środków farmakologicznych. Silikonowe piersi gwiazd także wpędzają w kompleksy kobiety. Nie jestem przeciwniczką porno, które może pobudzać libido, jednak nie trzeba brać wszystkiego na serio.
Jakimi jesteśmy kochankami? Jak Polacy wypadają w tej kwestii na tle europejskim?
W anonimowych ankietach wypadamy super, bo ludzie najczęściej w nich kłamią, podwyższając sobie samoocenę, ale jak już weźmie się pod uwagę inne badania, jest niestety słabo, wręcz fatalnie, od wymiarów po wydolność. Profesor Izdebski zrobił badania średniego stosunku seksualnego w Polsce i okazuje się, że od 10 lat, z roku na rok kochamy się mniej więcej o minutę krócej. Natomiast niektóre kobiety wolą shopping niż seks.
Jak to zmienić?
Trzeba po prostu okazywać sobie więcej uczuć, a nie traktować seks w kwestii fizjologii. Kiedyś pewna pani po 70-tce, wciąż aktywna seksualnie, napisała mi w liście, że dla niej „gra wstępna” zaczyna się, kiedy mąż rano wychodzi po świeże rogaliki na śniadanie. I to jest piękne! Nie zaszkodzi też czuły sms w ciągu „dnia z zaproszeniem na romantyczny wieczór, np. wrócę dziś wcześniej, będzie mi miło jak przywitasz mnie w seksownej bieliźnie, itp. Trzeba okazywać sobie uczucia nie tyko w sypialni, bo seks zaczyna się w głowie. Więcej miłości i uwagi dla partnera, a wtedy seks na pewno będzie lepszy.
Zaskakują Cię jeszcze pytania czytelników?
Raczej nie, ale ciągle przybywa nazewnictwa. Staram się być na bieżąco. Ostatnio jest moda na seks młodych mężczyzn z dużo starszymi kobietami. Powstają nawet specjalne portale randkowe dla osób o takich preferencjach. Jako zjawisko mnie to w ogóle nie zaskakuje, ale warto znać na to terminologię. Milf czy gilf to określenie chęci seksu z bardziej dojrzałą kobietą, dogging to seks uprawiany w miejscu publicznym, a swinging to seks niemonogamiczny. Tak na wszelki wypadek, jeśli przyszłaby ochota spróbować...
Czy „Listy intymne. Zwierzenia Polaków” mogą być dobrym prezentem na walentynki?
Ponieważ prezenty najczęściej dajemy sobie „z okazji”, tak więc jak najbardziej może to być świetny prezent na walentynki. Ale nie tylko. Również bez okazji może to być miły i, mam nadzieję, pożyteczny prezent. A skoro już jesteśmy przy dawaniu... Miejmy zawsze „dookoła głowy”, że seks to sztuka nie tylko brania, ale właśnie i dawania.
Rozmawiała Martyna Rokita