- Kiedy zamknę oczy, widzę babcię Helenę siedzącą na ganku. Miała dom przy głównej drodze, lubiła patrzeć, co się dzieje we wsi, jak się zmienia miejscowość. Rzadko wyjeżdżała, najdłuższa wyprawa, jaką odbyła w życiu, to podróż do Krakowa - wspomina Paweł.
- Była czułą babcią. Odwiedzaliśmy ją kilka razy w tygodniu, bo mieszkała niedaleko nas, w Milówce. Pomagaliśmy jej na roli, przy żniwach, przy sianokosach. Lubiliśmy do niej zaglądać, zawsze miała dla nas mały prezent - czy ciasto upiekła, czy parę groszy dała na lody. Życzyła nam z Łukaszem lekkiej roboty. Chyba nie chciała, byśmy jak ona ciężko pracowali na roli. Mam nadzieję, oczywiście uśmiecham się teraz, że spełniliśmy jej oczekiwania. Była z nas dumna, ze wszystkich wnuków. Zawsze modliła się za nas.