Johnny Wright podczas załamania nerwowego Spears, był cały czas bardzo blisko wokalistki i obserwował jej życie prywatne. Menedżer oznajmił, że gwiazda nie powinna wracać na scenę tylko dlatego, że pragnęła kolejnych sukcesów, podczas gdy sama nie poradziła sobie jeszcze z własnymi problemami - czytamy w dzienniku "The Sun".
- Chcę by Britney była szczęśliwa. Dopiero później życzę jej powrotu do biznesu i kariery. Przekonano ją na siłę, że powrót na scenę będzie najlepszą terapią dla niej, a to przecież bzdura - powiedział były menedżer.
Kontrolę nad życiem Britney przejął obecny menedżer, Larry Rudolph i ojciec piosenkarki - Jamie Spears, którzy wg Johna nie są odpowiednimi osobami, by kierować karierą piosenkarki, ponieważ ona potrzebuje przede wszystkim szczęścia i spokoju.
Mimo tego wyznania wszystko wskazuje na to, że Britney Spears jest w naprawdę dobrej kondycji. Potwierdza to choćby najnowszy teledysk do piosenki "Womanizer", promujący płytę "Circus".