Co robił Bronisław Cieślak przez dwie dekady nieobecności w telewizji? - Nie próż-nowałem. Zajmowałem się wieloma rzeczami. Prowadziłem z żoną i ze znajomymi nawet kiosk w krakowskim Domu Turysty - zdradza aktor. Potem zaszył się w wiejskiej chacie, gdzie napawał się urokami przyrody. Tam właśnie odwiedził go producent "Malanowskiego i partnerów" i złożył propozycję wystąpienia w serialu. - Wahałem się, ale na szczęście podjąłem wyzwanie - mówi aktor.
- Wydaje się, że zniknięcie z ekranu u szczytu popularności musiało być dla pana przykre. Czy to dlatego tak długo pan się zastanawiał, gdy pojawiła się propozycja zagrania w "Malanowskim i partnerach"?
- Przykro było na pewno, ale kiedy zniknąłem z ekranu, nie próżnowałem. M.in. prowadziłem wraz z żoną i znajomymi kiosk w Domu Turysty w Krakowie. I było dość śmiesznie, zwłaszcza jak przychodziły wycieczki i wszyscy mnie pytali, co ja tu robię?
- I co pan odpowiadał tym ludziom?
- Prawdę, że sprzedaję gumę do żucia i coca-colę. A oni i tak robili sobie ze mną zdjęcia.
- Kiedy pojawiła się propozycja powrotu do telewizji?
- Kiedy zaszyłem się w swojej stuletniej chacie na wsi i spokojnie się relaksowałem. Zgłosił się do mnie producent "Malanowskiego". Mnie tymczasem było tak dobrze w ścisłym związku z naturą, że trochę się wahałem. To pewnie trochę tak, jak z rybakami dalekomorskimi, których kiedyś poznałem. Jak byli na morzu, to ciągnęło ich do domu. A jak już byli w domu, to ciągnęło ich w morze.
- Jednak pana w końcu pociągnęło w jedną stronę, z powrotem ku telewizji? Powodem były głównie pieniądze?
- Na pewno też miały znaczenie. Ale chciałem się sprawdzić w czymś innym, nowym, bo jak już zwróciłem uwagę, Malanowski to nie Borewicz. Ten serial to gatunek fabularno-dokumentalny, który robi się zupełnie inaczej niż serial, w którym grałem kiedyś. Ten mój powrót na ekran był skokiem na głęboką wodę. Podpisując umowę na swój udział w tej produkcji, zastanawiałem się, czy znów mnie nie zaszufladkują jako detektywa, czy może jeszcze kiedyś trafi mi się jakaś wspaniała wielka rola...
- A gdyby się trafiła. Teraz, kiedy kręci pan Malanowskiego?
- Gdyby zadzwonił do mnie sam Spielberg i miał dla mnie świetną propozycję, to może, zaznaczam, może bym się zastanowił (śmiech).
- Podobno jest pan człowiekiem dość twardo stąpającym po ziemi, co zapewne w sprawach zawodowych pomaga. Ale jest też w panu wiele wrażliwości, ciepła. Lubi pan spacerować po lesie z psem i rozkoszować się przyrodą.
- Ależ jesień to cudowna pora roku! Ja świetnie się czuję jesienią, kiedy tak rano jadę sobie na rowerze, a mgły jeszcze nie opadły i czuję się jakoś nierzeczywiście. Mam czas na rozmyślania i na refleksje. Bo coraz częściej myślę sobie, że żyjemy zbyt szybko i przez to wiele pięknych rzeczy nam umyka. A potem na wiele z nich jest już za późno.
- Panu chyba tak wiele nie umknęło, wygląda pan na człowieka spełnionego, po którym absolutnie nie widać tych 68 lat...
- Wygląd to pewnie dobre geny, a może też i dobry charakter... A co do szczęścia i spełnienia, nie mogę narzekać. No i mam nadzieję, że mam przed sobą jeszcze niejedną wspaniałą rolę. Może nawet niekoniecznie zawodową.
Bronisław Cieślak
Dziennikarz i aktor. Popularność przyniosła mu rola porucznika Sławomira Borewicza w serialu kryminalnym "o7 zgłoś się". Po ponad 20 latach przerwy aktor wrócił na stałe na ekrany telewizji. Tym razem jako detektyw Malanowski w serialu "Malanowski i partnerzy". I po raz wtóry udało mu się zjednać sobie rzeszę wiernych fanów.