Jednak w pewnym momencie jego tusza zaczęła go niepokoić. Coraz trudniej było mu ruszać się na scenie. A przecież przy skocznej muzyce trudno stać jak klocek.
Rzucił się więc w wir katowania własnego organizmu. Z obrzydzeniem jadał dietetyczne potrawy. Sałatki stawały mu kołkiem w gardle, ale efektów specjalnie nie było.
Udał się więc po poradę do lekarza, który na szczęście znalazł u niego prawdziwy powód tuszy.
- Myślałem, że tyję przez to, że jem dużo tłustych potraw, a okazało się, że mam problem z tarczycą - mówi Jacek.
Lekarz szybko zalecił odpowiednią kurację i już po kilku miesiącach popularny artysta wrócił do poprzedniej właściwej wagi. Szczęśliwie wszystko jest już pod kontrolą i Stachursky'emu już nie grozi nadwaga. Mało tego, zdarza mu się czasem schudnąć aż nadto. Ale to raczej wynika z tego, co wyprawia na scenie. A o formie Jacka będziemy mogli się przekonać już 31 grudnia na imprezie we Wrocławiu.