Cezary Morawski występował w "M jak miłość" przez sześć lat. Grany przez niego Krzysztof Zduński został uśmiercony. I chociaż wydawać by się mogło, że żyje w przyjaznych relacjach ze swoimi serialowymi synami, prawda jest nieco inna. Aktor pozwolił sobie ocenić warsztat aktorski Marcina i Rafała Mroczków. Nie ma o nich najlepszego zdania...
Cezary Morawski ostro o braciach Mroczek: Nie grają. Po prostu dają się filmować jako Mroczki
- W dzisiejszych czasach doszliśmy do takiego absurdu, że pod hasłem aktor może występować dosłownie każdy. W świecie filmowym ten absurd jest o tyle większy, że dla producenta aktorem jest już ktoś, kto stanie przed kamerą. Bez względu na to, czy ma wykształcenie, czy nie - mówił w "Tele Tygodniu".
Następnie przeszedł gładko do wbicia Mroczkom szpili. Aktor stwierdził, że bracia są idealnym przykładem opisanego przez siebie zjawiska i za grosz nie potrafią wykreować przed kamerami innych postaci.W pewnym momencie podjęli decyzję, że zostają i grają dalej. Zresztą nawet nie grają. Po prostu dają się filmować jako Mroczki. Oczywiście w międzyczasie nauczyli się pewnych zachowań przed kamerą, ale to nadal są Mroczki przez nią podglądani - przekonywał.
Cezary Morawski nie ma także najlepszego zdania jeśli chodzi o "M jak miłość".
- Kiedyś, mając wolny wieczór, włączyłem serial. Ale szczerze powiem, że po kilkunastu minutach wyłączyłem. Zupełnie nic z tego nie zrozumiałem. Chyba zbyt daleko od niego odszedłem - przyznał.
Wrócił także do tematu uśmiercenia jego postaci.
- Szczerze mówiąc i tak byłem zdziwiony, że tak długo wytrwałem w tym serialu. Kiedyś przeglądałem swoje notatki i zauważyłem, że wiele wątków ze Zduńskim nie zostało rozwiniętych, a nawet zakończonych. Widocznie nie było zapotrzebowania na moją postać. Dopiero kiedy Zduński umierał, okazało się, jaki był popularny wśród widzów. Niestety, było już za późno na wskrzeszenie - oceniła aktor.