- Tuż przed północą, gdy po ostatnim siusiu wszyscy już leżymy w namiocie, wsłuchuję się w siebie i w to co wokół. W sobie mam nadal nieco lęku, czy budżet nam się dopnie, czy terminy się sprawdzą, czy fachowcy będą fachowi? Pojawia się tez drugie dno, czy my (ja) damy tu radę, w tak zupełnie nowym dla nas świecie. Póki co, to trochę zabawa, przygoda, wakacje, ale przecież tu będziemy żyć. Gdy rok temu podejmowaliśmy decyzję o porzuceniu miasta, byliśmy podekscytowani i gotowi na skok na głęboką wodę. Teraz gdy skoczyliśmy, każdy dzień przynosi nowe nauki, ale jednocześnie odkrywa ogrom naszych niekompetencji. Mamy przyspieszony kurs - czytamy w jednym z wpisów.
Warunki są dość ciężkie. Jednej z nocy, temperatura powietrza wynosiła niecały 1 stopień powyżej zera. Dorota Zawadzka zmuszona była skorzystać z pomocy sąsiadki, która zaoferowała jej nocleg. - Dobra energia krąży ❤️ Dziś rano zadzwoniła sąsiadka: „żyjecie? Nie zamarzliście? Dzwoniłam wczoraj ale nie odbierałaś, martwiłam się, chciałam byście u mnie przenocowali w cieple. Koniecznie chodźcie do mnie dziś na nocleg, bo ta noc też będzie taka zimna. Zapraszam”. No to jesteśmy. Grażynka prowadzi z mężem agroturystykę. Jeśli chcecie na kajaki na Ner, albo zwiedzić okoliczne miejsca pamięci to świetny punkt wypadowy. A kwiaty ma cudowne. To peonie - poinformowała Superniania.
Gdy wyszło na jaw, że nocuje w namiocie, wiele osób zaniepokoiło się jej sytuacją finansową. Dorota Zawadzka uspokaja jednak wszystkich. - Prace przy remoncie naszego nowego domu idą zgodnie z harmonogramem. Mamy fantastycznych, pracowitych wielkopolskich fachowców. Z urzędami wszystko miło. Śpimy w namiocie z wyboru, bo po pierwsze przygoda, po drugie pańskie oko konia tuczy, jest nam ciepło mimo zimnych nocy / mamy super śpiwory/, po kolejne budzi nas śpiew ptaków a w ciągu dnia cisza aż w uszach dzwoni. Moc pracy w obejściu. Jest cudownie… - czytamy.