- Kiedy mąż powiedział, że wyprowadza się z domu, zaczęłam nagle myśleć, że to moja wina, że może musiałam coś zrobić nie tak. Bo naprawdę nie zauważyłam, żeby w związku coś się psuło. Dowiedziałam się z dnia na dzień, że Robert zdecydował odejść do innej wybranki serca. Nie wierzyłam, że to koniec. Kilka dni wcześniej omawialiśmy, jak spędzimy święta Bożego Narodzenia - mówi portalowi onet.pl pani Agnieszka i dodaje:
Patrz też: Robert Korzeniowski cieszy się z pierwszego syna - Franciszka Ksawerego
- Po rozstaniu było mi bardzo ciężko, przez wiele dni po prostu płakałam. Nie wiedziałam, jak mam o tym powiedzieć młodszej córce. Przez pół roku ją oszukiwałam. Mówiłam, że tata wyjechał albo udawałam, że nie słyszę jej pytań o ojca - mówi kobieta.
Uważa, że była potrzebna mężowi, kiedy on robił karierę...- Mam prawo czuć się wykorzystana. Mam też odwagę przyznać się do tego, że tak bardzo chciałam stworzyć idealny związek i wspaniałą rodzinę, że zupełnie zapomniałam o sobie jako o kobiecie. Teraz wiem, że kobieta w związku z mężczyzną musi być trochę egoistką... - twierdzi żona sportowca.
Przeczytaj koniecznie: Korzeniowski szpanuje kochanką
Czy małżonkom uda się dojść do porozumienia, porozmawiać bez emocji? - Nie jest to łatwe, bo nadal mam w sobie uczucie zranienia przez bliską osobę. Wiem, że i tak jesteśmy ze sobą złączeni do końca życia, bo mamy wspólne dzieci, ale wybaczyć drugiej osobie ból, jaki zadała, to jest bardzo trudne. A ja nie chcę oszukiwać siebie i swoich uczuć. Na razie cieszę się, że udało nam się dojść do porozumienia w sprawie opieki nad Rozalką...- stwierdza Korzeniowska.