W lipcu 2014 r. Dariusz K. zabił na pasach 63-letnią mieszkankę warszawskiego Ursynowa. Okazało się, że prowadził po zażyciu kokainy. Kiedy dwa lata później w ręce policji wpadł Cezary P., nazwisko K. znalazło się w dokumentach prokuratorskich sprawy. Wynikało z nich, że były mąż Górniak mógł kupować narkotyki właśnie od tego dilera. Jak dowiedział się "Super Express", prokuraturze zależało, by któryś ze świadków "wkopał" muzyka. - Wydaje mi się, że każda przesłuchiwana osoba była wypytywana o Dariusza K. Prokuratura chciała udowodnić dilerowi, że sprzedał narkotyki człowiekowi, który po ich użyciu zabił człowieka - mówi nam nieoficjalnie jedna z osób znajdująca się na liście 237 klientów dilera. Twierdzi, że na dzień przed wypadkiem obaj panowie mieli ze sobą kontakt.
Mimo wstępnych zapewnień o kontaktach P. i K. przesłuchiwane osoby wycofały ostatecznie zeznania potwierdzające ich znajomość. Sam Dariusz K. trafił na listę tych, które "zaprzeczyli kontaktom z Cezarym P. bądź by nabywały od niego kokainę", jednak, jak twierdzi prokuratura, przyznawały się, że "nabywali od niego alkohol bądź pożyczali pieniądze lub też świadczył on im nocne usługi przewozowe".
Zobacz: Rozenek i Majdan awanturują się w restauracji [WIDEO]