Rozstanie Katarzyny Cichopek i Marcina Hakiela wstrząsnęło światem polskiego show-biznesu. Nikt nie spodziewał się, że ta na pozór szczęśliwa para, postanowi zakończyć swoje małżeństwo po 14 latach. Plotki na temat romansu Kasi Cichopek z jej kolegą z planu "Pytania na śniadanie", Marcinem Kurzajewskim, nie ustają. Nowe światło na sprawę rzuciły także słowa Marcina Hakiela w pierwszym wywiadzie po rozstaniu. Mężczyzna potwierdził przypuszczenia mediów o niewierności swojej byłej partnerki. Powiedział, że wolność, o którą go prosiła, "miała imię".
Jakby tego było mało, kilka dni temu do sieci trafiły nagrania, na których rzekomo zarejestrowano prywatną rozmowę Kurzajewskiego i Cichopek. Prawdopodobnie ktoś umieścił podsłuch w samochodzie prowadzących "Pytania na śniadanie". W tle słychać szumy i kobiecy głos. Kurzajewski już skierował sprawę do organów ścigania. Z naszych informacji wynika, że Cichopek również zgłosiła się do swoich prawników. Komuś bardzo zależy, żeby zaszkodzić prowadzącym, bo nagranie trafiło również do ich pracodawcy, czyli Telewizji Polskiej.
Na temat afery podsłuchowej wypowiedział się już Krzysztof Rutkowski. Wyjaśnił on, że podsłuchy najczęściej zakładają kobiety, żeby pogrążyć swoich niewiernych partnerów. Dodał również, że chętnie pomoże Kurzajewskiemu i Cichopek w odnalezieniu sprawcy.
Komentarza "Faktowi" udzielił także Jerzy Dziewulski, były doradca Aleksandra Kwaśniewskiego do spraw bezpieczeństwa, antyterrorysta i polityki. Zdaniem eksperta, zakupienie sprzętu do inwigilacji i założenie go jest bardzo łatwe.
- Jeśli nagranie było faktycznie zrealizowane w samochodzie, można to zrobić bardzo prymitywną metodą. Są przecież w Polsce sklepy sprzedające urządzenia do nagrywania i podsłuchiwania innych osób. Te urządzenia może kupić każdy, bo prawo w Polsce na to zezwala – powiedział.
Dodał również, że możliwe jest sprawdzenie, czy nagranie nie zostało zmanipulowane. W tym przypadku potrzebne są skomplikowane aparatury, którymi dysponuje Komenda Główna Policji.
Dziewulski wskazał, kto może być odpowiedzialny za założenie podsłuchu. Jego zdaniem mogła to zrobić wyłącznie osoba, która miała dostęp do samochodu. Podsłuch zdalny to domena profesjonalistów, a nie amatorów, ponieważ nowoczesne auta są niemal całkowicie dźwiękoszczelne.
- Jeśli urządzenie było zainstalowane w samochodzie, musiał zrobić to ktoś, kto miał do auta dostęp. [...]. Gdyby ktoś chciał się w taki zdalny podsłuch bawić, to musiałby być profesjonalista. [...] Samochód ma uszczelki gumowe, które uniemożliwiają taki podsłuch – wyjaśnił.
Zobacz zdjęcia Cichopek i Kurzajewskiego w naszej galerii!