Krupa czuje się pokrzywdzony przez Annę Popek. Twierdzi, że przez brak jej profesjonalizmu stracił mnóstwo pieniędzy. Ujawnił „Super Expressowi” szczegóły afery, która ostatnio wstrząsnęła show-biznesem. - Anna jest mi dłużna 300 tys. złotych. Pomówiła mnie jak się rozstaliśmy. Rozwaliła mi relację z dziewczyną, z którą później się spotykałem, ale przede wszystkim przez nią straciłem kontrakt w telewizji na 140 tys. złotych. Zrobiła sobie żarty. Nagraliśmy cztery odcinki, a na piąty nie przyjechała, bo powiedziała, że ma serce chore, a nie dostarczyła zaświadczenia... Jest potężne roszczenie na 300 tys. złotych, na które składa się, m.in. 140 tys. jest z tytułu utraconego przychodu z telewizji, 50 tys. z kary umownej wynikającej z zerwania kontraktu bez podania przyczyn, a 110 tys. to jest zadośćuczynienie za naprawienie szkód moralnych za pomówienie mnie w wywiadach prasowych, jakobym miał powoływać się na znajomość z nią dla własnych korzyści - wylicza w rozmowie z nami Tomasz Krupa.
Mężczyzna jest rozgoryczony. - Ja się teraz w ogóle wstydzę, że z nią byłem - dodaje reżyser i ujawnia nieco intymnych szczegółów: - Miałem z nią kontrakt menadżerski, za który ona mi nie płaciła, bo powiedziała, że nie będzie mi płacić pieniędzy, skoro jesteśmy parą - wyznał. Zapowiada, że swoich racji zamierza dochodzić na drodze prawnej: - Na wszystko mam papiery i zamierzam sprawę zgłosić do prokuratury.
A co na to wszystko sama zainteresowana? - Nie komentuję tego w żaden sposób - powiedziała „Super Expressowi” Anna Popek poproszona o komentarz w sprawie.