Caroline Derpieński pojawiła się w polskim show-biznesie w ubiegłym roku i w ciągu kilku zaledwie miesięcy stała się jedną z najlepiej rozpoznawalnych celebrytek w kraju. Pojawiła się niemalże znikąd wiosną ubiegłego roku, a stała się tak rozpoznawalna, jak niewielu naszych rodzimych celebrytów. Caroline mieszka w Los Angeles, ale wychowała się w Białymstoku. Na co dzień spełnia się jako modelka i influenserka - jej profil na Instagramie obserwuje ponad DZIEWIĘĆ MILIONÓW fanów. Próbuje także swoich sił w biznesie. Nie unika większych i mniejszych dram, ma na pieńku z niejedną gwiazdą, chętnie szafuje też pozwami. Trudno się w tym wszystkim połapać.
Derpieński szuka asystenta. Kandydatom stawia jeden warunek
Ostatnio Derpieński ogłosiła na Instagramie, że szuka osobistego asystenta w Miami. Lista wymagań dla potencjalnych kandydatów była niezwykle krótka. Właściwie zawierała tylko jeden warunek, przyszły pomocnik lub pomocnica modelki ma nie mówić po polsku. W ten sposób za jednym zamachem celebrytka pozbawiła szansy asystowania jej wszystkich Polaków, nic więc dziwnego, że wywołało to spore zamieszanie na jej profilu. Do tego stopnia, że musiała nagrać film z wyjaśnieniem swojej decyzji.
"Dużo osób pyta mnie, dlaczego nie może być to osoba, która mówi po polsku. Ponieważ dużo moich wrogów ma obsesję na moim punkcie i po prostu, gdy się dowiadują, kto dla mnie pracuje, to podkupują te osoby. Mówię to z całą odpowiedzialnością i szacunkiem. Osoby, które podejmują się pracy jako asystenci, nie mają za dużo pieniędzy w życiu i jak ktoś sypnie większą gotówką za rzekome informacje, za inne rzeczy, to po prostu, te osoby od razu przyjmują ofertę. Ale ja jako osoba odpowiedzialna i która po prostu wie, co mówi i myśli, nigdy nie ufam nikomu, więc ja zawsze jestem okej. A moim wrogom, którzy podkupują mi pracowników, życzę powodzenia" - wyjaśniła w nagraniu. Przekonująco?