Brak dystansu do siebie, czy perspektywa lansu i zdobycia łatwych pieniędzy, a może po prostu walka o godność i prawo do indywidualności? Caroline Derpienski nie potrafi być obojętna wobec innych celebrytek, które poprzez parodie lub nieuzasadnione oskarżenia w jakiś sposób dotykają godności pięknej modelki. Jakie szanse na wygranie procesów z koncernem spożywczym i z Sandrą Kubicką ma Derpienski? O komentarz poprosiliśmy adwokata Andrzeja Zorskiego.
Sandra Kubicka będzie musiała zapłacić za oskarżenie Derpienski o kupowanie artykułów w portalach?
Sandra Kubicka mocno naraziła się Caroline Derpienski. Niewykluczone, że dziewczyna Barona będzie musiała gorzko pożałować insynuacji, o które pokusiła się sugerując, że modelka płaci portalom za swój lans. - Oczywiście trudno wypowiadać się bez poznania całokształtu sprawy i treści pism, ale jeśli chodzi o wypowiedzi Pani Kubickiej, to można uznać, że podlegają one ocenie pod kątem prawdy lub fałszu i jest to w jakimś sensie weryfikowalne. Zarzut był prosty – Pani Caroline Derpienski zdaniem Pani Sandry Kubickiej miała płacić portalom za to, żeby ją pokazywali. I faktycznie, jeżeli w trakcie procesu zostanie ustalone, że było inaczej, to Pani Kubicka ten pozew może przegrać. Wygląda na to, że do całej sprawy ktoś podszedł bardzo sprytnie – treść wezwania nie dotyczyła wszystkich innych wypowiedzi ocennych, które Pani Kubicka wygłaszała w mediach. To jej wolno robić. Natomiast zarzucanie konkretnych czynów, które są krzywdzące i nie mają swojego odzwierciedlenia w rzeczywistości jest inkryminowane. W tym wypadku nie sposób wykluczyć nawet odpowiedzialności karnej z tzw. prywatnego aktu oskarżenia. Wszystko rozbije się więc o to, czy postępowanie dowodowe wykaże płacenie poszczególnym portalom za promowanie Pani Derpienski czy też nie. Na obecnym etapie trudno to rozstrzygnąć i wyłącznie główna zainteresowana wie, jak było. Trzeba też zaznaczyć, że niezależnie od tego, jaki wizerunek Pani Caroline Derpienski kreuje w mediach, ma absolutne prawo do prawdy na swój temat i każdy, kto rzuca oskarżenia bez pokrycia, powinien liczyć się z obowiązkiem przeprosin. Wolność słowa kończy się tam, gdzie zaczyna się prawo drugiego człowieka do swojej godności i dobrego imienia. Nie sądzę natomiast, aby ewentualne zasądzone zadośćuczynienie zbliżyło się chociażby do żądanej kwoty – mówi „Super Expressowi” Andrzej Zorski - adwokat, wspólnik w Pilawska Zorski Adwokaci.
Derpienski nie wygra z koncernem?
Nieco inaczej rysuje się sprawa z potężnym koncernem spożywczym i Katarzyną Nosowską. - Jeśli chodzi natomiast o spór z firmą Danone i Panią Katarzyną Nosowską – tutaj sukcesu w procesie nie wróżę. Pani Caroline Derpienski – zapewne rozmyślnie – kreuje swój wizerunek na bardzo kontrowersyjny. Jej wypowiedzi wyróżniają się na tle innych osób znanych. Nie ukrywa ona także swojej sytuacji majątkowej i chętnie o tym w mediach opowiada. W naszej kulturze tego typu „chwalenie się” pieniędzmi nie jest dobrze odbierane. Pani Derpienski powinna się więc liczyć z tym, że ktoś to sparodiuje. Moim zdaniem film z Panią Nosowską absolutnie mieści się w granicach dozwolonej satyry i wolności twórczej. Nie jest oczywiście tak, że każda parodia jest dozwolona, ale uważam, że film nagrany przez piosenkarkę w tych granicach jak najbardziej się mieści. Zgodności z prawem danego zachowania nie ocenia się pod kątem tego, czy osoba parodiowana jest z tej sytuacji zadowolona i czy się jej to podoba. Każdy ma prawo do publicznej oceny zachowania Pani Derpienski, o ile mieści się ona w granicach dobrego smaku. Taka cena sławy. Trzeba to oceniać obiektywnie – moim zdaniem uznanie tego za jakiś okropny hejt i gaslightning jest nadinterpretacją. Osoby trudniące się taką działalnością jak Pani Derpienski i kreujące swoją karierę w ten sposób muszą niestety nauczyć się żyć z grubszą skórą. Twierdzenie przeciwne oznaczałoby już znaczne ograniczenie wolności słowa, a póki co taka w Polsce jeszcze istnieje. Ponadto, kwotę żądania pieniężnego w wysokości 50 milionów złotych można śmiało potraktować w kategoriach humorystycznych. W Polsce za daleko idące naruszenie dóbr osobistych można w najlepszym wypadku dostać kilkaset tysięcy złotych, a i to rzadkość. Takiej kwoty nie uzyskano by zapewne nawet w USA, gdzie odszkodowania za naruszenie dóbr osobistych należą do najwyższych na świecie. Warto dla porównania przypomnieć, że takiej kwoty nie uzyskał nawet Johnny Depp w procesie z Amber Heard. Na płaszczyźnie prawnej nie ma tutaj moim zdanie wiele do zwojowania, natomiast już czytelnikom pozostawiam do moralnej oceny, czy firma Danone powinna w taki sposób reklamować swoje produkty – może to i zabawne, a także wywołuje kontrowersje. Nie do końca jednak jestem pewien, czy aby na pewno o taki rozgłos chodziło – tak tę sprawę widzi Andrzej Zorski.