Czarek i Leszek poznali się 14 lat temu.
- Pracowałem w kasynie jako ochroniarz. Pewnego dnia przyszedł pan Czarek. Podaliśmy sobie ręce. Nawet koledzy wtedy żartowali, że brat przyszedł przywitać się z bratem - tak tamten dzień wspomina Blautenberg. - Bo to Pazura jest podobny do mnie, a nie ja do niego. Jestem od niego wyższy! - zaznacza Leszek.
Wtedy jednak nie spodziewał się jeszcze, że wkrótce spotkają się znowu.
Patrz też: Cezary Pazura kupił BMW dla córeczki (ZDJĘCIA!)
Jest rok 1998. Leszek wygrywa casting i gra obok Czarka w obrazie "Kiler-ów 2-óch".
- Na planie byłem 11 razy - wspomina Leszek Blautenberg i dodaje: - Nie występowałem jako statysta, dostałem angaż aktora.
Czas zdjęć wspomina miło. Podkreśla, że z Cezarym Pazurą bardzo się polubili.
- Po zakończeniu zdjęć odbył się bankiet, podczas którego pan Czarek dziękował ludziom za pracę. Na koniec niemal krzyknął: "Matko! Leszku, zapomniałem o tobie" i głośno przy wszystkich podziękował także mnie - wspomina sobowtór.
Nic nie zapowiadało, że za kilka lat on i Cezary Pazura spotkają się w niemiłych okolicznościach, na sali sądowej.
Jest rok 2005. Blautenberg zostaje zatrudniony w reklamie sklepów MarcPol. Jak mówi, gra siebie przechadzającego się po stoisku warzywnym, potem żołnierza Księstwa Warszawskiego z wyobraźni kasjerki. Dostaje za to 1400 zł brutto. Myśli, że na tym sprawa się kończy. Ale nie... będzie jej ciąg dalszy.
Nagle Weronika Marczuk (39 l.), wtedy jeszcze żona aktora i jego menedżerka, oddaje sprawę do sądu. Pozywa firmę MarcPol. Jak przyznaje Blautenberg, nie podobało jej się, że sklep bezprawnie wykorzystał wizerunek jej męża. Choć w reklamie grał tylko Blautenberg.
Było kilka rozpraw. Ale dopiero w zeszłym tygodniu obaj panowie spotkali się w sądzie. - Występowałem w roli świadka - mówi Leszek. - Na rozprawie pan Czarek zapytał mnie, czy czuję się osobą znaną, rozpoznawalną. Nie powiem, uderzyło to w moją ambicję. 17 lat uprawiałem zapasy, styl klasyczny, w Legii Warszawa, w której zdobyłem medale mistrzostw Polski. Reprezentowałem nasz kraj. Jestem 5-krotnym mistrzem Polski weteranów. Prowadzę grupę sportową z czterdzieściorgiem dzieci. Więc uważam się za osobę znaną - mówi Leszek.
Sprawa jest w toku, nie wiadomo, jaki będzie jej finał. - Po rozprawie pan Czarek podszedł do mnie, podał mi rękę i powiedział, że nie ma do mnie żalu. I życzył mi wszystkiego najlepszego - mówi Blautenberg. - I wiecie co? Ależ on jest do mnie podobny!