Aktor, pragnący zademonstrować swój sprzeciw przeciwko wojnie w Iraku i generalnie przeciwko polityce George'a Busha, spotkał się z dyktatorem, nazywającym swój kraj bastionem komunizmu i otwarcie ziejącym nienawiścią do wszystkiego, co amerykańskie.
Chavez nazwał Penna: "odważnym człowiekiem, który nie boi się otwarcie głosić krytycznych poglądów w swoim kraju", z kolei aktor określił dygnitarza jako: "fascynującego człowieka, który robi dla swojego kraju więcej dobrego niż złego".
Niewątpliwie ani tymi słowami, ani samą wizytą gwiazdor nie zdobędzie uznania u ludzi, którzy mają lub mieli nieszczęście żyć w jakimkolwiek ustroju totalitarnym. Niestety Chavez, nazywany drugim Fidelem Castro, rzeczywiście fascynuje wiele postaci ze świata amerykańskiego filmu i showbiznesu. W Wenezueli gościli już u niego m.in. Danny Glover, Kevin Spacey i Naomi Campbell. Wszyscy wrócili do USA pod wrażeniem Chaveza.