Dorota Gardias chciałaby śpiewać

2009-02-07 19:00

Dorota Gardias (29 l.) zapowiada pogodę w komercyjnej telwizji. Niektórzy uważają, że nie ma łatwiejszego zajęcia... Nam prezenterka ujawnia czy to prawda, kto jej nie załatwił pracy w telewizji oraz jak prezenterka zwraca na siebie uwagę.

- Bardzo się starałaś, by zostać prezenterką pogody?

- To był przypadek. Nie kończyłam studiów, które miałyby coś wspólnego z meteorologią. Studiowałam pedagogikę przedszkolną w Lublinie. Mam też tytuł animatora i menedżera kultury. Od drugiej klasy szkoły średniej zaś prowadziłam w rodzinnym Tomaszowie Lubelskim różnego rodzaju imprezy. Pewnego dnia ktoś do mnie podszedł i zaproponował przesłuchanie do roli prowadzącej w lubelskim oddziale TVP. I tak się zaczęło. Prowadziłam najpierw magazyn o modzie, potem zostałam pogodynką.

- Ale, jak podkreślasz, prezentowanie pogody w TVN to wyższa szkoła jazdy...

- O tak! W poprzedniej stacji nie musiałam zbyt dużo wiedzieć o pogodzie. Wszystko czytałyśmy z promptera. Gdy przeszłam do TVN, musiałam nauczyć się czytania map, interpretowania tych wszystkich znaczków - niżów, wyżów (śmiech).

- I czasami zażartować...

- Kiedy prowadzę pogodę po "Faktach", jestem poważna i opanowana, bo wiem, że tego widz ode mnie oczekuje. W "Dzień Dobry TVN" wiem, że mogę sobie pozwolić na więcej luzu. Mogę bardziej odkryć swoją osobowość, pokazać, że jestem szalona... Lubię te pogodowe wejścia antenowe.

- Wzięłaś udział w konkursie Miss Polonia. Lubisz swój wygląd?

- Czasem się śmieję, że jak się pomaluję, to całkiem nieźle wyglądam. Podkreślam swoją urodę i myślę, że potrafię to robić. Fajna fryzura, ubranie i wtedy błyszczę. Uważam, że jestem za szczupła. Wiem, że to brzmi śmiesznie i wszyscy się ze mnie śmieją, że próbuję sobie ubiorem dodać kilka kilogramów, podczas gdy dookoła wszystkie kobiety się odchudzają. Figurę odziedziczyłam po mamie.

- A propos... Wiele osób jest przekonanych, że twoją mamą jest Dorota Gardias, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych...

- To nie jest moja mama. Rozmawiałam kiedyś z panią Dorotą Gardias. Powiedziała mi, że ludzie dokuczają jej, że załatwiła córce pracę w telewizji. Obraca to w żart, ale wiem, że jest jej przykro. My nie jesteśmy w ogóle rodziną.

- Masz pasje, hobby, upodobania, które rozwijasz w wolnych chwilach?

- Słucham muzyki, chodzę do kina, uczę się angielskiego, bo jestem antytalentem językowym. Ubolewam nad tym i gdy tylko mogę, powtarzam słówka. Postanowiłam, że w tym roku nauczę się jeździć na nartach. Uwielbiam też śpiewać. Gdy studiowałam, śpiewałam w różnych zespołach. Teraz z przyjaciółmi chodzę na karaoke. Biorę do ręki mikrofon i zaczynam szaleć. Sprawia mi to ogromną radość. Miałam kiedyś plany, żeby śpiewać, ale nie wyszło. Czy żałuję? Zawsze jeszcze można spróbować.

- Tańczyłaś też w zespole ludowym. Chciałabyś wziąć udział w "Tańcu z gwiazdami"?

- Występowałam w Zespole Pieśni i Tańca "Roztocze", robiłam choreografię, m.in. do pokazu okularów Alana Mikli. A na "Taniec z gwiazdami" zgodziłabym się. To świetna zabawa i życiowa przygoda.

- Niedawno obcięłaś włosy. Zmiana fryzury wiąże się ze zmianą w życiu?

- Nie. Przez osiem lat miałam długie włosy, pomyślałam, że czas coś zmienić w swoim wizerunku. Dobrze się czuję w tej fryzurze. Kobietom się ona podoba, mężczyźni woleli moje długie włosy (śmiech).

- Zaplanowałaś swoją przyszłość?

- Jestem w Warszawie od dwóch lat. To bardzo krótki czas. Myślę, że nie dałam się jeszcze poznać z każdej strony, że jeszcze muszę nad sobą popracować.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki