Zanim powstało jedno z największych arcydzieł kinematografii PRL-u, aktorka i reżyser musieli pokonać wiele piętrzących się przed nimi trudności, a przede wszystkim przekonać środowisko filmowe, że stworzenie produkcji z takim rozmachem jest w Polsce możliwe.
Skazani na fiasko
To Jadwiga Barańska jako pierwsza dostrzegła filmowy potencjał w nominowanej do literackiego Nobla powieści Marii Dąbrowskiej. Przeniesienie na ekran historii mezaliansu Barbary Ostrzeńskiej i Bogumiła Niechcica, którego losy ukazane są na tle wielkich przemian przełomu XIX i XX wieku wymagało jednak ogromnych nakładów finansowych, minęło więc sporo czasu, zanim aktorce udało się przekonać męża do swojego pomysłu. Nic dziwnego, że z podobną rezerwą do ekranizacji podszedł ówczesny szef Zespołu Filmowego „Kadr” Jerzy Kawalerowicz, który powieść uznał za zbyt nudną, by mogła przyciągnąć widzów do kin.
Zdanie zmienił dopiero, gdy usłyszał główny motyw muzyczny filmu, skomponowany przez Waldemara Kazaneckiego „Walc Barbary”. Podobno, gdy ważyły się losy produkcji, miał on przekonać przeciwników projektu słowami: „Dajcie Antczakowi zrobić ten film, niech się wyłoży. Będziecie mieli z nim spokój do końca życia...”.
Z amerykańskim rozmachem
Mimo sceptycznych opinii środowiska filmowego Antczak z zapałem zabrał się do pracy nad ekranizacją „Nocy i dni”, decydując się na karkołomny zabieg, równolegle bowiem pracowano nad filmem i serialem. Nigdy dotąd nie powstała w Polsce produkcja z tak wielkim rozmachem. „Poświęciłem pięć lat życia” – mówił później w wywiadach reżyser Jerzy Antczak. „Przez dwa i pół roku pisałem scenariusz, dwa i pół roku trwały zdjęcia” – wyliczał.
Budżet przekroczono w trakcie realizacji filmu aż kilkukrotnie, m.in. po to, by pod Warszawą możliwie najwierniej odtworzyć dwór Niechciców z całym jego zapleczem gospodarczym. Przez plan zdjęciowy przewinęło się łącznie kilkuset aktorów i aż kilka tysięcy statystów. Równie ryzykowną decyzją okazało się obsadzenie w głównej roli swojej żony, co w środowisku wzbudziło spore kontrowersje. Ostatecznie jednak okazało się, że wspólnie z Jerzym Bińczyckim w roli Bogumiła Jadwiga Barańska stworzyła idealny duet.
Triumf polskiego kina
Efekty tego ogromnego wysiłku przerosły nawet twórców. Produkcja bowiem, który swoją premierę miał w 1975 r. spotkał się nie tyko z uznaniem polskich, ale i zagranicznych widzów. Już rok później nominowana została do Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego, za oceanem porównywano go nawet do amerykańskiego przeboju „Przeminęło z wiatrem”. Sama Barańska narodzona została za swoją rolę Złotym Niedźwiedziem w Berlinie. 8 lat temu z kolei „Noce i dnie” docenione zostały ponownie – na festiwalu filmowym w Gdyni okrzyknięto je mianem „najlepszego filmu 40-lecia”!
Emisja w TV:"Noce i dnie", sob. godz. 17.20 w TVP Historia