Życie ostatnio go nie rozpieszcza. Bilgunn Ariunbaatar próbował wrócić na szczyt ze swoim autorskim programem. Po kilku odcinkach zamieszczonych na YouTube, nagle zniknął. Wszystko przez fakt, że gwiazdor poważnie zachorował. W czerwcu lekarze zdiagnozowali u niego piodermię zgorzelinową, chorobę, przez którą gwiazdor do dziś ma ogromną ranę w nodze. Kilka miesięcy później po raz kolejny trafił do szpitala, tym razem z powodu zapalenia płuc. Do tego cierpi na depresję.
Nie układa mu się także w życiu prywatnym. Jakiś czas temu rozstał się z matką swojego dziecka, która właśnie wychodzi za mąż. Problemy prywatne przełożyły się na zawodowe, przez co showman wpadł w poważne problemy finansowe. Do tego stopnia, że może stracić mieszkanie na Warszawskim Wilanowie, które właśnie zajął komornik.
- Chciałbym ustosunkować się do pojawiających się w mediach informacji dotyczących mojej kondycji cywilnej oraz stanu finansowego (lub na odwrót). Prawdą jest, że matka mojego dziecka planowała jesienią tego roku ślub. Co więcej ślub ten się odbył. Należy jednak zwrócić uwagę, że nie był to ślub ze mną. Młodej Parze życzę wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Prawdą jest także, że popadłem w problemy finansowe. Od wielu miesięcy zmagam się z problemami zdrowotnymi. Nie mają one żadnego związku z wizerunkiem imprezowicza, którego to media chcą we mnie widzieć. Na dłuższy czas musiałem zaniechać treningów w Reprezentacji Artystów Polskich oraz zrezygnować z wielu zleceń i propozycji, które do tej pory były moim stałym źródłem dochodu. Moja aktywność fizyczna została ograniczona do minimum. To było także powodem nagłej rezygnacji z projektu, w którym miałem walczyć ze swoimi zbędnymi kilogramami. Leżąc bez sił w szpitalu lub domu, trudno o bycie Wilkiem z Wall Street. Pomimo tego, że nie jestem jeszcze w pełni sił, staram się nie tracić dobrego humoru. Jak każdy mężczyzna, mam w sobie silny instynkt przetrwania i chęć poradzenia sobie z przeciwnościami losu. Na wszelki wypadek zostawiam jednak przy swoim ciele kartkę z napisem: „Nie dobijać. I’ll be back!” - powiedział "Super Expressowi".