Justin Timberlake zatrzymany za jazdę pod wpływem
18 czerwca media na całym świecie obiegła informacja o aresztowaniu Justina Timberlake'a. 43-latek został zatrzymany, kiedy pijany wsiadł do samochodu pod nocnym klubem w Hamptons w stanie Nowy Jork. Muzyk nie zatrzymał się na znaku stop, a gdy zaczął jechać "wężykiem" policja wkroczyła do akcji. "Justin wyjechał o godz. 00.30 i został zatrzymany zaraz potem. Nikt nie został ranny i nikt nie robił scen" - zeznał świadek wydarzenia.
Po zatrzymaniu policjanci zauważyli, że piosenkarz ma "przekrwione i szkliste oczy" oraz czuć od niego alkohol. Dodatkowo muzyk "miał spowolnioną mowę, chodził niepewnie i słabo wypadał we wszystkich standardowych terenowych testach trzeźwości". Portal CNN informował, że Timberlake odmówił badania alkomatem. Tłumaczył się, że wypił "tylko jedno martini", że za chwilę rusza w trasę koncertową, a to "zdarzenie ją zrujnuje". Jego słowa nie zrobiły wrażenia na policjantach. Co więcej, jeden z nich w ogóle nie wiedział z kim ma do czynienia.
Co z koncertami w Polsce? Nie wszystko stracone!
Z aresztu piosenkarz został wypuszczony we wtorek po czym stawił się w sądzie. Kolejna rozprawa odbędzie się 26 lipca. Tego dnia ma odbyć się również pierwszy z dwóch koncertów artysty w Krakowie. Czy oznacza to, że polskie występy zostaną odwołane? Na razie nic nie jest jeszcze pewne. Wiadomo jednak, że Timberlake wcale nie musi osobiście stawić się w sądzie bowiem piosenkarz może połączyć się online. Co więcej, portal Page Six twierdzi, że może nawet "odpuścić" sobie tę rozprawę jeśli na miejscu będzie jego przedstawiciel.
Jak dotąd Justin Timberlake nie odniósł się osobiście do ostatnich wydarzeń. Brytyjski "The Sun" ujawnił, że po aresztowaniu piosenkarz miał skontaktować się ze swoją ekipą i zapewnił ich, że wszystkie występy odbędą się zgodnie z planem. Miał również przeprosić. "Upewnił się, że jego aresztowanie nie wywoła napięć w ekipie. Zareagował jak prawdziwy szef - ktoś, kto bierze odpowiedzialność za własne czyny" - mówił informator gazety. "Zapewniono nas, że nic się nie zmienia. Jesteśmy zmotywowani na 110 procent, żeby zostawić to wszystko za nami i dać świetne występy. To odpowiedzialny facet, który popełnił błąd" - mówił z kolei jeden ze współpracowników artysty.
Na jego Instagramie pojawia się za to wiele komentarzy od zawiedzionych i rozczarowanych fanów, którzy zwracają uwagę na to, że mógł kogoś zabić. Dodatkowo stać go na wynajęcie kierowcy albo skorzystanie z taksówki. Wiadomo, że artystę będzie reprezentował Edward Burke Jr., prawnik, z którego usług korzystało już wiele gwiazd. "Nie mogę się doczekać, aby ostro bronić pana Timberlake'a w sprawie tych zarzutów" - mówił Edward Burke Jr. agencji prasowej PA Media. "Będę miał wiele do powiedzenia we właściwym czasie, ale obecnie czekam na pełne ustalenia z biura prokuratora okręgowego" - podkreślił prawnik.
Zobacz również: Tak wygląda Justin Timberlake w kajdankach! Zdjęcia hitem sieci