Rozpuszczone włosy i uśmiechnięta, lekko opalona twarz. Szara koszulka, czarna kurtka i czarne spodnie oraz buty na płaskim obcasie, a na nosie duże słoneczne okulary. Alicja na wywiad dla stacji TVN przyszła ubrana skromnie. W niczym nie przypominała hollywoodzkiej artystki. W swoich zwierzeniach była szczera, nawet gdy opowiadała o sprawach prywatnych. Przyznała, że karmi piersią i cały czas poświęca dziecku. A obowiązki przy synku dzieli z Colinem.
- On jest zaangażowany we wszystkie czynności, nawet te bardzo przyziemne, takie jak zmiana pieluch, noszenie, żeby się dziecku odbiło, martwienie się - przyznała aktorka.
Okazuje się, że hollywoodzki gwiazdor nie wymiguje się nawet od wstawania w nocy, gdy dziecko kwili w łóżeczku.
- Zmieniamy się z moim mężczyzną... - stwierdziła Alicja. - A dziecko myjemy razem.
Aktorka, której synek przyszedł na świat dwa miesiace temu, ujawniła, dlaczego nazwała swojego pierworodnego Henry.
- Nic nie przychodziło nam do głowy - mówiła.
Kiedy jednak synek przyszedł na świat, Alicji i Colinowi było łatwiej odrzucać te niepasujące do niego imiona. Aż wreszcie powiedzieli: Henry, spojrzeli na siebie i uznali, że to imię pasuje do ich maleństwa.
A jak do niego mówi Alicja? - Henio, zmiękczam to imię na wszystkie sposoby - przyznała aktorka.
Alicja to wzorowa mama i stara się cały czas spędzać z maluchem.
- Nianie się dziwią, że jestem nadgorliwą mamą - mówi Bachleda-Curuś.
Okazało się też, że jest świetną kucharką.
- Lepię ruskie pierogi - przyznała. - A Colin je uwielbia.
Choć jej życie w Los Angeles wygląda jak w bajce, Alicja tęskni za rodzinnym krajem. Często czyta polskie scenariusze. - Stęskniłam się za graniem po polsku - przyznała.
Kto wie, może już wkrótce zobaczymy ją w rodzimej produkcji...