Relacje Zbigniewa Wodeckiego z dziećmi nie zawsze były idealne. W pierwszych latach ich życia, artysta był gościem w domu. Brał jak najwięcej zleceń, aby utrzymać żonę i trójkę dzieci. Stał się ojcem z doskoku. O czym jego dzieci dzisiaj mówią otwarcie.
- Kiedy przyjeżdżał w nocy, siostra, brat i ja wychodziliśmy z łóżek, stawaliśmy w szeregu w piżamkach i witaliśmy tatę - wspominała w "Newsweeku" Katarzyna Wodecka-Stubbs.
Katarzyna z tatą zaczęła się dogadywać dopiero wtedy, gdy zaczęła dorastać. Po jego śmierci dba o to, by pamięć o jego talencie wciąż była żywa. W tym celu założyła fundację jego imienia, która kilka miesięcy temu zorganizowała festiwal muzyki Wodeckiego. Ochoczo przyjmuje zaproszenia stacji telewizyjnych, w których promuje twórczość ojca. Tak było i tym razem w "Pytaniu na śniadanie". Katarzyna zasiadła na kanapie porannego show w towarzystwie Kamila Bałuka współautora książki "Wodecki. Tak mi wyszło". Tym razem jej wspomnienie ojca było nieco różne od poprzednich. Na pytanie, czy Zbigniew Wodecki był ojcem nieobecnym, odpowiedziała:
- Był bardzo obecny, bo tata siedział na telefonie niemal cały czas. Nie było dnia, aby każdy meldował się do niego, albo nie wydzwaniał po kolei: rodzina, dzieci, przyjaciele - wyznała Katarzyna Wodecka-Stubbs.