O Stuhrze aktorze nie można zapomnieć, mimo iż temu zajęciu oddaje się coraz rzadziej. Ale wciąż pamiętamy jego role - dramatyczne (Danielak z "Wodzireja", Mosz z "Amatora"), komediowe (Maks z "Seksmisji", Kilkujadek z "Kingsajza", Ryba z "Kilera").
Stuhr polonista to nie tylko autor scenariuszy do własnych filmów. To też pisarz. Najnowsza "Stuhrowie. Historie rodzinne" jest wciągającą lekturą. Taką też była pierwsza jego książka "Sercowa choroba, czyli moje życie w sztuce", którą napisał, gdy przechodził rehabilitację po zawale serca. Zapłacił nim za nieustanną gorączkę twórczą.
Bo Jerzemu Stuhrowi jeden rodzaj wypowiedzi artystycznej nie wystarczał. To, czego nie mógł powiedzieć cudzym tekstem jako aktor, zaczął mówić jako reżyser w swoich filmach. Jego "Historie miłosne" pytały widzów, czy potrafimy kochać, najnowszy "Korowód" to głos w dyskusji o kłamstwie (nie tylko lustracyjnym).
- To są przygody potężne i trudno realizować jednocześnie ambicje aktorskie - tłumaczył w jednym z wywiadów, dowiadując się, że widzowie tęsknią za jego aktorstwem. - Myślę, że coś się we mnie już wypaliło. Mam poczucie, że trudno mi znaleźć coś, czego jeszcze nie grałem, a tylko to mnie interesuje.
Od lat Jerzy Stuhr jest także pedagogiem. Swym doświadczeniem artystycznym dzieli się z adeptami aktorstwa w krakowskiej PWST.