Choć od śmierci Villas minęły ponad trzy tygodnie, wciąż jest wiele niewiadomych dotyczących okoliczności i powodów tego smutnego wydarzenia. Wstępne wyniki sekcji nie dały jednoznacznej odpowiedzi. Mogło to być zapalenie płuc lub zator płucny w związku z komplikacjami po nieleczonym złamaniu nogi.
Ale to nie wszystko. Rodzina i przyjaciele artystki nie mają też jasności co do daty zgonu Violetty.
- Słyszałem, że śmierć nastąpiła kilka dni wcześniej niż 5 grudnia. Potwierdził to człowiek z zakładu pogrzebowego - mówi przyjaciel piosenkarki, dziennikarz Bohdan Gadomski w rozmowie z "Super Expressem".
- Mąż był w domu mamy rano 6 grudnia. Chciał wziąć zdjęcia i dokumenty, ale ich tam nie było. Dom zastał w nieładzie. Później widział ciało mamy. Było w bardzo złym stanie. Miała krótko obcięte włosy, siniak na nodze, a druga noga leżała bezwładnie, wyglądała na złamaną - mówiła Małgorzata Gospodarek, synowa Villas, podczas rozmowy w programie "Pytanie na śniadanie". - Mama była osaczona, zmanipulowana. Jej stan psychiczny nie pozwalał na racjonalną ocenę tego, co się dzieje. Nie miała kontaktu z otoczeniem. Za życia była więziona. Mąż starał się jej pomóc, ale nie miał do niej dostępu. Musiałby chyba użyć przemocy.
Rodzina, przyjaciele i fani piosenkarki z niecierpliwością czekają na ostateczne wyniki sekcji zwłok Violetty Villas. Wskażą one przyczynę i datę śmierci artystki. Ale stanie się to dopiero po Nowym Roku.
- W tym roku na pewno ich nie będzie - mówi Ewa Ścierzyńska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.