Chociaż od premiery telewizyjnej produkcji minęło już niemal pół wieku, wciąż zajmuje ona w sercach wielu widzów szczególne miejsce. Serial już krótko po swojej premierze zyskał status kultowego, być może dlatego, że w losach jego bohaterów wielu Polaków mogło dostrzec namiastkę siebie. W 1976 r. miliony trzymały kciuki za Leszka Góreckiego (Krzysztof Stroiński), skromnego chłopaka ze wsi zafascynowanego motoryzacją, który marzył o lepszym życiu.
W pogoni za marzeniami
Zamiast pracować na rodzinnym gospodarstwie, Leszek woli szukać szczęścia na Górnym Śląsku, zostawiając zakochaną w nim bez wzajemności Bronkę (Sławomira Łozińska). Prawdziwym przełomem okaże się jednak dopiero poznanie uroczej studentki biologii, Ani (Irena Szewczyk-Kowalewska). Między młodymi szybko nawiążę się nić porozumienia, a nowa znajoma swoją wiarą w Leszka zmobilizuje go, by rozpoczął naukę w szkole wieczorowej. Coraz bardziej zakochanym w sobie młodym niewielu jednak będzie wróżyć szczęśliwą przyszłość, dostrzegając w ich relacji jedynie niebezpieczny mezalians. Parę czeka więc niełatwa walka o szczęście i marzenia.
Z życia wzięte
Nie bez przyczyny historia młodego marzyciela z prowincji tak poruszyła polskich widzów. Serial znakomicie oddaje realia lat 70. i bolączki wielu wchodzących wówczas w dorosłość młodych ludzi, przede wszystkim dlatego, że jego twórców zainspirowało samo życie.
„Dalko od szosy” to dość wierne odwzorowanie losów Leszka Uchańskiego, które zafascynowały reżysera i scenarzystę produkcji, Zbigniewa Chmielewskiego.
W czasach, gdy mężczyzna uczęszczał do technikum wieczorowego, jego szkolne wypracowanie pt. „Moja droga do szkoły”, w którym opisał własne doświadczenia, trafiło do książki, ta zaś niezwykle poruszyła Chmielewskiego. To właśnie Uchański i jego żona Anna stali się pierwowzorami serialowej pary, a ich losy przeniesione zostały na srebrny ekran niezwykle wiernie. – Powiedziałbym, że 90 proc. tego, co widzowie zobaczyli, jest szczerą prawdą, jeden do jednego – przyznał sam Uchański po latach. Miał zresztą okazję osobiście spotkać się z wcielającym się w jego postać Krzysztofem Stroińskim, a znajomość obu panów przetrwała wiele lat.
Druga strona medalu
Niestety sam Stroiński wspomina swój udział w „Daleko od szosy” z mieszanymi uczuciami. – Bardzo wiele osób ostrzegało mnie, że taka rola zbyt wiąże aktora z określoną postacią, że odcina go od innych propozycji – wyzwał później. Przestrogi okazały się słuszne, sukces serialu sprawił bowiem, że przez długie lata Stroiński zbyt silnie był utożsamiany z Leszkiem Góreckim, co pozbawiało go szans na realizowanie się w innych projektach.
I choć od tamtej pory aktor stworzył jeszcze wiele znakomitych kreacji zarówno na małym, jak i dużym ekranie, sukcesu roli Leszka Góreckiego nie udało mu się już powtórzyć.
Zupełnie inaczej potoczyły się za to losy serialowej Ani. Irena Szewczyk-Kowalewska okazała się mieć ze swoją bohaterką wiele wspólnego. Mimo ogromnej popularności zyskanej dzięki serialowi, nie związała się ona na dłużej z aktorstwem. Ostatni raz pojawiła się na ekranie w 1979 r., ograniczając się odtąd do występów w teatrze. W końcu jednak poświęciła się, tak jak grana przez w nią w „Daleko od szosy” postać, pracy naukowej, przez wiele lat wykładając pedagogikę na Uniwersytecie Łódzkim.
Emisja w TV:
"Daleko od szosy", sob., godz. 12.30 w TVP 2