Centrum Warszawy. Beata Tyszkiewicz, jako kobieta niezwykle aktywna, zawsze się gdzieś spieszy. A dla chcącego szybko dotrzeć do celu człowieka nie ma nic bardziej irytującego, niż długie poszukiwanie przejścia dla pieszych. Jakież to denerwujące, kiedy do pasów daleko, a cenne sekundy uciekają jedna za drugą. Ale nic to dla jurorki "Tańca z gwiazdami". Wystarczy, że pani Beata zerknie w lewo, potem w prawo i już wie, jak walczyć z czasem... Niczym młódka przeskakuje łańcuchy. Po czym przebiega przez ruchliwą ulicę. Nie jest to co prawda bezpieczne, ale wielka aktorka do kobiet strachliwych nie należy.
Mało tego, nie boi się też zniszczyć cennego futerka kupionego za grube pieniądze. Piękne, sztuczne norki, niczym poderwane do boju, prześlizgują się po ulicznych łańcuchach i w stanie nieuszkodzonym znów przylegają do swojej pani.
Warto jednak zauważyć, że tym razem ulubiona jurorka milionów telewidzów miała jednak niezwykłe szczęście. Nie dość, że ocaliła swoją garderobę, to nie została złapana przez stróżów prawa, co ostatnio jej się dość często zdarza. Zwłaszcza gdy parkuje swoje auto...