Ostatnie lata życia pani Danuty usłane były cierpieniem – po dwóch wylewach wymagała stałej opieki, nie mówiła, była osobą leżącą.
– Nie chciałam, żeby trafiła do domu opieki, więc wzięłam to na siebie. Przerobiłam parter domu pod wymogi osoby niepełnosprawnej i mieszkamy razem. Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Ona mi dała życie, które jest największą wartością i jestem jej – i mojemu tacie – wdzięczna. Dlatego chcę, żeby mama czuła się kochana i potrzebna. Jest z nami w domu, w którym jest rodzina, dzieci, wnuki, gosposia, wszyscy ją kochają, wspierają każdego dnia – mówiła kilka miesięcy temu Justyna.
Zobacz: Nie żyje matka Steczkowskich. Córka pogrążona w żałobie. Wzruszające pożegnanie
Tydzień temu Justyna Steczkowska apelowała o szacunek dla służby zdrowia. Wtedy też wspomniała, że stan zdrowia jej mamy się pogorszył.
„Od kiedy pielęgnuje moją niepełnosprawną (już teraz tylko leżącą) mamunię, doceniam tym bardziej pracę każdej pielęgniarki i salowej. Kocham moją mamą i jestem jej szczerze oddana, opatruję rany, myję, przebieram, pielęgnuję itd., ale nie można wymagać od służby zdrowia, żeby kochała każdego pacjenta jak własną rodzinę. Pomóżmy im dobrym słowem i zrozumieniem. Człowiek jest cudowną energetyczną istotą. Dobre słowo, miłość i empatia potrafią zdziałać cuda! Od nas zależy, jak będzie wyglądał ten trudny czas. Czy będzie tylko udręką i złością, czy też prawdziwym czasem oczyszczenia i ważną lekcją człowieczeństwa dla nas wszystkich" - napisała na Facebooku.
Zobacz: Steczkowska chwali się siostrami. Czym się zajmują?