- Czy przed rozpoczęciem zdjęć do "Instynktu" przechodziła pani specjalne szkolenie?
- Przed rozpoczęciem zdjęć nie, dopiero na planie spotykam się z antyterrorystami, poznaję broń i zasady jej używania. Uczę się zachowywać jak zawodowiec. Polegam też na własnym, zresztą tytułowym, instynkcie.
- Czym dla pani jest instynkt?
- To intuicja, czyli podświadome myślenie, analiza informacji, które nie osadzają się w naszej świadomości. Informacji docierających do nas ze środowiska, które zbieramy jako nasze doświadczenie. Jeżeli ktoś ma wyczuloną intuicję, a moja bohaterka ją ma, jeśli ktoś słucha, to jest w stanie usłyszeć i zrozumieć więcej oraz doszukać się rozwiązania.
- To pierwszy raz, kiedy spotyka się pani na planie z Patrykiem Vegą?
- Nie, nie po raz pierwszy. Spotkaliśmy się już na planie serialu "PitBull". Miałam dwie sceny, wręcz epizod, ale dla mnie było to bardzo ważne spotkanie. Pamiętam je obie i pracę z nim. To był jego debiut, a dla mnie niesamowite zaskoczenie, że człowiek, który nie dotykał wcześniej tej materii, był tak profesjonalny. Ma niesamowite ucho, jeśli chodzi o naszą aktorską prawdę, słyszy wszelkie fałsze, potrafi nas tak nakierować, że te fałsze wynikające z niedoskonałości tekstu znikają.
- Mówi się, że jest kontrowersyjny...
- To prawda. Wydaje mi się, że to człowiek, któremu szkoda czasu na zbędne przelewanie z pustego w próżne, nazywa rzecz po imieniu, krótko i dosadnie. Nie jest to łatwe dla tych, którzy pracują z nim przez chwilę, dla nich jest to uderzenie w splot słoneczny, my przywykliśmy już do tej pracy. Łatwa nie jest, ale daje poczucie bezpieczeństwa, że nasza energia nie idzie na zmarnowanie, nie wyrzuca się jej do kosza. Patryk jej nie marnuje.
Przeczytaj koniecznie: Maja Sablewska: X Factor to nowy etap mojego życia
- Podobno zanim ruszyły zdjęcia, korzystała pani z wielu zabiegów kosmetycznych?
- Miało to związek nie z serialem, ale z pracą w Teatrze Rozmaitości. Miałam tam rozbieraną scenę, skupiłam się wtedy na swoim ciele, dałam mu trochę odetchnąć, zadbałam o nie w szczególny sposób. Nie uzależniłam się od tych zabiegów, ale stwierdziłam ostatnio, że powinnam trochę pobiegać.
- A czym jest dla pani ciało?
- Ciało jest dla mnie rodzajem kostiumu oraz rekwizytu, jeśli idzie o naszą pracę aktorską. Opakowaniem bardzo istotnym dla tego, co najistotniejsze, czyli dla człowieka. To opakowanie ma znaczenie, ono mówi o nas, ubieramy je w kostiumy, poddajemy charakteryzacji. Nie uważam jednak, że ono jest ważniejsze od tego, co jest w nim.
- Uważa pani, że kobieta jest jak wino - im starsza, tym lepsza?
- Oglądając swoje sceny, zauważam, że się trochę pomarszczyłam (śmiech), no trudno. Mam tyle lat, zapracowałam na to i mi się należy (śmiech). Myślę, że bez względu na płeć, jeśli człowiek daje sobie szansę, im jest starszy, tym ciekawszy.