W III Liceum Ogólnokształcącym w Zabrzu, do którego chodziłem, działał kabaret oraz Teatr Poezji. Gdy byłem w pierwszej klasie, wypatrzyli mnie starsi koledzy i zaproponowali współpracę z "Kabaretem I, czyli ciąg dalszy nastąpi". Ten szkolny kabaret działa do dzisiaj. Jego opiekunem była polonistka pani profesor Marianna Kaernbach, a teraz opiekuje się nim jej córka, również nauczycielka polskiego.
W ciągu roku szkolnego przygotowywaliśmy zazwyczaj dwa programy, na Dzień Nauczyciela i Dzień Kobiet. Parodiowaliśmy sprawy szkolne, śpiewaliśmy piosenki. Nie lubiłem chodzić na wagary, bo w liceum było naprawdę bardzo sympatycznie. Ze względu na przygotowania do kabaretu dyrektor dawał nam podpisane in blanco zwolnienia na próby. Kiedy zaistniała taka potrzeba, wypisywaliśmy je sobie i zwalnialiśmy się z lekcji.\
Przeczytaj koniecznie: Dariusz Gnatowski czyli Boczek ze Świata według Kiepskich: Nauczyciele znęcali się nade mną w szkole
Swoje artystyczne popisy w kabarecie, Teatrze Poezji i Ruchu Recytatorskim traktowałem jak dobrą zabawę. Bo gdy w 1980 roku zdałem maturę, chciałem zostać dziennikarzem. Ale wtedy te studia były połączone z naukami politycznymi, a moje prywaciarskie pochodzenie było wówczas lekko podejrzane. Zrobiłem więc sobie rok przerwy w nauce, pracując i ucząc się życia. Po tym doświadczeniu pomyślałem, że może będę zdawał do szkoły teatralnej. O tym, jak jest na tej uczelni, wiedziałem od dwóch starszych koleżanek, które razem ze mną występowały w kabarecie. Zostałem przyjęty za pierwszym razem. Równocześnie zdawałem na polonistykę. Myślę, że gdybym nie zdał od razu, tobym się poddał i nigdy nie został aktorem...