Po szkole zaangażowałem się do Teatru STU w Krakowie - zaczyna swoją opowieść Gnatowski. - Jestem z nim związany do dziś (podobnie jak Andrzej Grabowski, serialowy Ferdek Kiepski - red.). To mój matecznik, moje teatralne miejsce.
Szeroka publiczność najbardziej kojarzy mnie jednak z rolą Arnolda Boczka z serialu "Świat według Kiepskich". Przygoda z Boczkiem trwa już 12 lat. Tę rolę dostałem dzięki temu, że reżyser zobaczył mnie w innym serialu i zaprosił do pierwszych trzech odcinków pilotowych.
Przeczytaj koniecznie: Jan Englert po PIWIE wsiada za kierownicę- TŁUMACZENIE: Nie piję TYLE by się tym zajmować ZDJĘCIA
Uważam, że ta postać przypomina bardzo Kubusia Puchatka, misia o małym rozumku, ale wielkim sercu. Ludzie zaczepiają mnie na ulicy, ale nigdy nie spotkałem się z negatywną reakcją. Panie w sklepach często doradzają mi, co kupić, a czego lepiej nie wkładać do koszyka. To miłe. Nie chcę nic zmieniać w tej postaci, bo lepsze jest wrogiem dobrego.
Myślę, że gdyby Boczek się ożenił, byłby to koniec Boczka. Ja miałem więcej szczęścia niż mój serialowy bohater. Swoją żonę Annę poznałem w teatrze. Urzekła mnie swoją urodą, horyzontami i tym, że mamy wspólne zainteresowania. Nasza więź jest mocna do tego stopnia, że mamy swój wspólny język, którego czasami nikt inny nie rozumie. Ona jest spokojną osobą, ja z jednej emocji wpadam w drugą. Mimo, że charaktery mamy różne, świetnie się dogadujemy.
Nasza córka Julia w tym roku będzie licealistką. Podobnie jak mnie, interesują ją przedmioty humanistyczne. Wolałbym jednak, aby nie szła w moje ślady. Widziałbym ją w zawodach bardziej konkretnych. Zrobi jednak, co będzie chciała, a ja uszanuję jej wybór.