Wczoraj w Sądzie Rejonowym dla Warszawy Mokotowa zapadł wyrok w sprawie Dariusza K. Gwiazdor, który 13 czerwca 2014 roku w al. KEN na Ursynowie śmiertelnie potrącił kobietę, nie pojawił się w sądzie na ogłoszeniu wyroku. Podczas ostatnich dwóch rozpraw w sądzie mowy końcowe mieli prokurator oraz obrońcy muzyka. Po tygodniu namysłu sąd nie miał wątpliwości, że muzyk jest winny. Prokuratura żądała dla gwiazdora ośmiu lat więzienia i dziesięcioletniego zakazu prowadzenia pojazdów. Wyrok był jednak inny: siedem lat pozbawienia wolności oraz zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych na zawsze. Dodatkowo sąd obciążył oskarżonego kosztami sądowymi. Sąd mógł skazać gwiazdora na 12 lat. Dlaczego zmniejszył lata odsiadki? Sąd brał pod uwagę dobre sprawowanie K. w areszcie, brak konfliktu z prawem przed wypadkiem, posiadanie rodziny, a także, że błagał o przebaczenie męża ofiary Tadeusza J. W rozmowie z "Super Expressem" prokurator powiedziała, że wyrok, który otrzymał K., jest dla niej satysfakcjonujący. - Jest to kara nieco niższa, niż wnioskowała prokuratura, ale to obniżenie jej nie powoduje, że jest rażąco niższa i z takiego wymiaru kary ja osobiście jestem zadowolona. Prokuratura wnosiła o osiem lat, obrona chciałaby, żeby kara była zdecydowanie niższa. Sąd bierze pod uwagę stanowiska obu stron, swoje poglądy i stosownie do własnych ustaleń i przemyśleń tę karę wymierza - mówi nam prokurator Aleksandra Piasta.
Obrona celebryty nie jest zadowolona z wyroku. - Nie będę tego komentował. Jedyne, co mogę powiedzieć, to to, że składamy apelację - usłyszeliśmy.