Michalczewski bardzo przeżył śmierć aktorki, z którą był zaprzyjaźniony. To właśnie po jej śmierci były mistrz świata w boksie podjął decyzję, że przeznaczy pieniądze dla Hospicjum im. księdza Dutkiewicza w Gdańsku, z którym związana była Anna, a teraz jej mąż Jarosław Bieniuk (36 l.).
- To było pewne, że przeznaczę 50 tys. dla tego hospicjum. Obiecałem to po śmierci Ani. Ale nie tylko im pomogłem. Dałem także 60 tysięcy na budowę ośrodka dla osób z autyzmem w Gdańsku. Został też wyremontowany szpital wojewódzki w Gdańsku, któremu wręczyłem 70 tys. A 20 tys. przesłałem na onkologię Akademii Medycznej. Obiecałem, że pomogę i dotrzymałem słowa - mówi "Super Expressowi" "Tygrys". Okazuje się, że Michalczewski na cele charytatywne przekazał ponad 200 tys. zł i jak nam zdradza, nie były to pieniądze, które wygrał w procesie z firmą spożywczą Foodcare.
- Tamte wygrane pieniądze są fundacyjne. Wraz z żoną oddaliśmy prywatne pieniądze - wyjaśnia.
Michalczewski ma nadzieję, że w jego ślady pójdą inni ludzie o dobrych sercach.
- Myślę, że będzie coraz więcej osób, które będą angażowały się w pomaganie. To, co robię ja, to kropla w morzu. Jestem przykładem dla innych - dodaje.
Były bokser twierdzi, że nie tylko bogaci mogą pomagać. - Ci, którzy nie mają pieniędzy, mogą pomóc w inny sposób, np. sprzątając charytatywnie. My się bardzo lubimy litować, ale nic z tego litowania nie wynika - stwierdza.
Zobacz: Paweł Kukiza i Korwin-Mikke mieli TAJNE POROZUMIENIE!