- Ale jestem poobijany. Zlał mnie ostro... Dostałem łomot - śmiał się Michalczewski senior po treningu. W sali treningowej w Gdańsku duży i mały Darek spotkali się w ringu. Najpierw była rozgrzewka, podnoszenie ciężarków, ćwiczenia z piłką. Wreszcie rękawice zostały skrzyżowane! I choć dla małego Darka to był pierwszy profesjonalny bokserski trening, on doskonale wiedział, co robić.
- Już nieraz boksowaliśmy się w domu. Darek bardzo to lubi. W ogóle lubi oglądać walki. Spryciarz, na iPodzie potrafi wpisać sobie słowo "tiger" i oglądać mnie w Internecie - opowiada dumny tata.
Malec jest naprawdę ostrym zawodnikiem. Choć naprzeciw stał ukochany tata, wiedział, że to walka i zwycięzca jest tylko jeden. Więc uderzał silnie i celnie. Parę razy zaskoczył utytułowanego ojca... - Ale syn też dostał ode mnie... kilka razy. Aż łzy miał w oczach, ale nie płakał - tłumaczył swój brak formy "Tygrys".
- Ja tylko ratuję polski boks, wychowuję mistrza. Daruś jest bardzo ambitny. Często nas pyta, gdy boksujemy, i nie tylko, gdy gramy, malujemy: A byłem najlepszy? A zwyciężyłem?... Twardy z niego jest zawodnik - podsumowuje Michalczewski.