Diabełek po 2,5 roku wrócił do Marcina Millera. Przeszedł piekło!

2015-12-18 14:36

Z pewnością ta historia może posłużyć za filmowy scenariusz. Jest tak samo niewiarygodna, co wzruszająca. Ale...wydarzyła się naprawdę. Gwiazdor disco polo nie mógł uwierzyć, kiedy niedawno, przed swoimi drzwiami spotkał Diabełka. Po 2,5 roku jego nieobecności. Muzyk przyznaje, że tylko cud mógł sprawić, że ukochany kociak Millerów przeżył tak długo poza domem.

To, co spotkało lidera zespołu ,,Boys" jest dowodem na to, że mówienie o wierności i przywiązaniu domowych zwierząt nie jest tylko utartym schematem. Marcin i jego żona Anna kochają zwierzęta. Kiedy mieszkali w swoim mazurskim domu, posiadali idealne warunki aby mieć kota czy psa.

Kila lat temu, na prośbę młodszego syna Adriana, przygarnęli czarnego kota – popularnie zwanego ,,dachowcem". Ze względu na kolor jego sierści nazwali go Diabełek. - Kot nie sprawiał nam większych problemów. Był bardzo miły, lubił siedzieć na kolanach i się bawić – mówi Marcin w rozmowie z SE.pl – Jak każdy kot oczywiście chadzał własnymi drogami...

Marcin ma dom w pobliżu lasu. Diabełek – co jest w takich sytuacjach normalne – wychodził tam, ale zawsze wracał. Najczęściej nad ranem. Dwa razy zniknął na dłużej. - Kilka tygodni do kilku miesięcy – dodaje Marcin i przyznaje, że to co spotkało ich ostatnio, jest po prostu niewytłumaczalne. - Diabełek pewnego razu znowu zniknął. Pomyśleliśmy z Anią, że to normalne w jego przypadku i pewnie niebawem wróci. Miały tygodnie, miesiące...I tak zleciało 2,5 roku. Nie było żadnych podstaw do tego, żeby uwierzyć w powrót Diabełka. Takie rzeczy mają miejsce...być może w bajkach – dodaje wokalista.

Jak się okazało nie tylko. Pewnego dnia Marcin i Ania byli w swoim mazurskim domu. O czymś rozmawiali. W pewnej chwili żona twórcy przeboju ,,Jesteś szalona" zamilkła i nie mogła oderwać wzroku od drzwi prowadzących na taras.

- Tam stał Diabełek. Była przekonana, że to nie nasz kot, że to niemożliwe...Otworzyła drzwi i zwierzak wszedł do domu, rozpoznając miejsce, które porzucił dawno temu – mówi Marcin.

Diabełek musiał sporo w tym czasie przeżyć. Marcin podejrzewa, że ktoś się nad nim znęcał. Kotek miał bardzo opuchnięte łapy. Jak stwierdził lekarz, to dowód na to, że często musiał uciekać oraz wędrować...w poszukiwaniu domu.

- Do Ani od razu podchodził, łasił się do niej. Mnie się bał. O wiele dłużej przyzwyczajał się do mojej osoby. Sądzę, że ktoś, kto był mojej po prostu mógł mu porządnie dokuczać – dodaje Marcin.

Zwierzak jest już bezpieczny i znajduje się pod opieką wokalisty oraz jego żony. Przytył, ma apetyt i doszedł do siebie. - Chciałbym wierzyć, że to ostatni jego wypad. Ania zabrała Diabełka do weterynarza i tam został wysterylizowany. Być może teraz jego temperament nieco ,,ostygnie" - mówi Marcin.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki