Z Onetem skontaktował się mężczyzna, który brał udział w odbywających się w Giżycku corocznych 24-godzinnych regatach. W rozmowie z redakcją przyznał, że dryfującą motorówkę Piotra Woźniaka-Staraka zauważył około godziny 2:00 i wtedy też wezwał pomoc. Zwrócił na nią uwagę, gdyż krążyła na wodzie i zataczała ciasne koła. - Około 2:00 w nocy ze znajomymi zauważyliśmy dziwnie zachowującą się łódź motorową. Krążyła w kółko jakby na zablokowanym sterze i z zablokowaną manetką gazu. Bardzo szybko wezwaliśmy policję, ale aż do godz. 4:30 nie zjawił się tam żaden patrol - powiedział świadek. Mężczyzna przyznał, że nie podpłynął sam, gdyż zajęłoby to mu około 40 minut, a poruszająca się łódź stanowiłaby dla niego zagrożenie. - Oddaliliśmy się z tamtego miejsca, ale nadal obserwowaliśmy sytuację. Nic się nie działo, służby nie przypłynęły na miejsce. Słychać było dźwięk łódki, w końcu silnik zaczął cichnąć, aż ucichł całkiem - relacjonuje świadek.
Ekipa WOPR pojawiła się około godziny 4:00, a kilkanaście minut później patrol policji.
Polecany artykuł:
Redakcja portalu Onet skontaktowała się z odpowiednimi służbami, prosząc o wyjaśnienia, dlaczego patrol pojawił się na miejscu tak późno. Komenda Główna Policji odesłała jednak dziennikarzy do lokalnych komend, a te nie odpowiedziały na zadane pytania.
Jak podaje Radio Eska, w sprawie wypadku na jeziorze Kisajno wszczęto śledztwo. Poszukiwania trwają od niedzieli rano i do tej pory nie przyniosły żadnych rezultatów.