- Przez długi czas środowisko kabaretowe było zdominowane przez mężczyzn. Jak odnajdują się w nim kobiety?
- Środowisko kabaretowe wciąż zdominowane jest przez mężczyzn. Ale proszę zwrócić uwagę, że dziewczyny, które pojawiają się na scenie razem z nimi, to te najzdolniejsze, najsilniejsze i najwytrwalsze. Te, które się nie dały zepchnąć w obowiązujący schemat, czyli kobieta jako seksowny ozdobnik. One nie tylko są charakterystyczne, zabawne, mają osobowość, ale mają także coś do powiedzenia. Znak czasu widoczny również w sztuce kabaretowej.
- Dlaczego kobiet jest w środowisku kabaretowym zdecydowanie mniej?
- Według mnie to męski zawód jest. Kobieta z natury chce być tajemnicza, piękna, a tu trzeba się totalnie odkryć. Tu nie ma miejsca na retusz. Nie każda z nas to lubi. Wydaje mi się też, że Polki wciąż do końca nie potrafią obudzić w sobie liderki. Wciąż do końca nie potrafią zaprezentować swojej wiedzy, inteligencji, doświadczeń życiowych, a to w sztuce kabaretowej, w tworzeniu tekstów jest podstawą. Daje też niezbędny dystans.
- Uchodzi pani za jedną z najpiękniejszych kobiet polskiego kabaretu. Czy zdarzyli się w pani karierze natrętni adoratorzy?
- A propos pięknej kobiety w kabarecie. Kiedyś po udanym występie w Londynie, gdzie grałam swój set pomiędzy dwoma wybitnymi grupami kabaretowymi ( męskimi rzecz jasna), schodząc ze sceny koledzy usłyszeli: „byliście strasznie śmieszni!”, „super numery!”, „umarłem ze śmiechu”. Ja natomiast: „pani Katarzyno, pięknie pani wyglądała”. No i było po wieczorze.
„Paniom wstęp wzbroniony”. Jakich miejsc nigdy nie odwiedzą kobiety?
- Z czego lubi się pani najbardziej śmiać podczas występów? Co dostarcza pani najlepszych tematów do skeczy?
- Nie będę tu odkrywcza. Życie. Wystarczy mieć oko i ucho. Siedząc w kawiarence teatralnej usłyszałam ostatnio taką rozmowę:
- Pamiętaj żebyś wyszedł podczas drugiej przerwy.
- A co, trzeci akt taki slaby?
- Nie, po pierwszym jest straszny tłok w szatni.
No i gotowiec. Muszę tylko szybko notować, żeby nie zapomnieć.
- Czy zdarzyło się pani kiedyś nie móc opanować śmiechu podczas występu na żywo?
- Nie jeden raz. Kilka takich chwil zostało nawet dla potomnych dokładnie zarejestrowanych, jak choćby słynny skecz „W galerii” w krakowskiej Rotundzie. Do dziś nie wiem, co tam się wydarzyło, że wpadłam w pętlę śmiechu. Na pewno była tam wspaniała publiczność, bo takie rzeczy dzieją się jedynie w atmosferze obopólnej dobrej zabawy.
- Jak pani radzi sobie w sytuacjach, kiedy musi pani wyjść na scenę rozbawić publiczność, podczas gdy tak na prawdę wcale nie jest pani w dobrym nastroju albo przeżywa ciężkie chwile?
- To jest właśnie ciemna strona tego zawodu. Jak ja sobie z tym radzę? Najtrudniej mi chyba dotrzeć do miejsca występu. Myśli krążą wokół problemu. Gdy już siedzę w garderobie muszę nadludzkim wysiłkiem wykonać makijaż. Do łatwych to nie należy, bo często łzy płyną po policzkach. Ale to pierwszy krok do sukcesu. W tej chwili jeszcze mi się wydaje, że nie dam rady. Bardzo nierozsądna projekcja. Trzy sekundy przed wejściem na scenę, nieprzytomna ze strachu i bólu rozrywającego serce, ustawiam się w swojej osobistej pozycji siły. Ręce pod boki, broda do góry. Spokojny oddech. Wchodzę. I wtedy dzieje się rzecz niezwykła. Widzę moją publiczność. Uśmiechy. Radosne oczekiwanie. Pstryk! Na te dwie godziny zapominam o świecie. Nawet o gorączce czy chorobie. Katar znika. Magia.
- Czy w życiu prywatnym ludzie często oczekują od pani, że będzie tak zabawna jak podczas występów?
- Ale jak to w życiu bywa, szewc bez butów chodzi. Jasne, że jestem pogodna, prowokuję zabawne sytuacje. W życiu prywatnym staram się jednak nie być ferrari. W czynach i słowie. Staję się bardziej słuchaczem. Ale uśmiech nie schodzi mi z ust nawet podczas snu, o czym poinformował mnie ostatnio szanowny mąż.
- Czy uważa pani, że dla kabaretu istnieją jakieś tematy tabu? Z jakich tematów się pani nie śmieje?
- Mój dom połączył dwie kultury. Jak najbardziej europejskie, ale jednak odmienne. To uczy tolerancji. I dyplomacji. Mnie nauczyło też jeszcze większej, głębszej wrażliwości. Intuicyjnie wyczuwam nutki, które mogą sprawić komuś przykrość. A tego najbardziej w świecie nie chcę.