"Super Express": – Lubisz randkować?
Doda: – Za cholerę nie!!! Dlatego między innymi powstał ten program.
– I chcesz zafundować sobie taką "traumę" jak dwie randki dziennie.
– Na początku nie zdawałam sobie z tego sprawy. Dużo aktywności z każdego dnia nagrań reality było dla mnie niespodzianką, żeby uchwycić moje naturalne reakcje. Po miesiącu byłam emocjonalnie wykończona, a mój introwertyzm mocno testowany i nadszarpnięty (śmiech).
– Co więc było najgorsze i najtrudniejsze podczas kręcenia show?
– Właśnie intensywność randek i obcowanie tak często z obcymi mężczyznami. Czasem było to dla mnie bardzo niekomfortowe, zwłaszcza dwudniowa randka ze wspólną nocą…
– Wyjaśnijmy, jak w programie znaleźli się wybrani mężczyźni i jakie warunki musieli spełniać?
– Zostali wybrani przez profilerów, w całkowitej tajemnicy przede mną. Poznawałam ich dopiero na randce. Wcześniej byli testowani przez psychologów, tak żeby żaden z nich nie pojawił się w programie z nieczystymi intencjami lub chęcią promocji siebie. Ale myślę, że to już widzowie sami ocenią od 2 września. Ja podałam trzy cechy fizyczne: wysoki, wysportowany, zadbane zęby. I dwie życiowe. Jakie? Nie będę wam psuć niespodzianki.
– Wydawało mi się, że zawsze to ty wybierasz sobie faceta i potrafisz zainicjować znajomość. I że raczej trudno cię poderwać. Czy mam słuszne wnioski?
– Tak, masz rację. Ja zawsze nadaję kierunek, a mężczyzna tempo. Wtedy jego brak ognia i iskry mnie demotywuje. Lubię pewnych siebie i zaangażowanych, ale tylko jeżeli sama ich wybiorę. Jeśli czegoś nie czuję, nikt i nic mnie nie przekona. Im bardziej naciska, tym mniej uzyska. Są dziewczyny, które można przysłowiowo "wychodzić". Ja jestem ciężki zawodnik i muszę od razu to poczuć.
– Co absolutnie wyklucza faceta z możliwości bycia twoim partnerem?
– Nałogi, brak empatii do słabszych, brak miłości do sportu, zwierząt, natury. Ale też impulsywność, kłótliwość, władczość i kontrola. Jestem domatorką, nie jestem zbyt towarzyska czy imprezowa, nie prowadzę domu otwartego. Jeżeli mojego partnera będzie nosiło non stop do ludzi, to ja z nim nie wytrzymam.
– Ostatnie małżeństwo przypłaciłaś załamaniem nerwowym. Czy po twoich trudnych doświadczeniach z mężczyznami nie zraziłaś się do związków?
– Jest mi ciężko, jestem ostrożna. Myślę, że nawet krzywdzę tym mężczyzn, którzy mają wobec mnie czyste intencje. Jestem przewrażliwiona, to fakt. W trakcie reality show psycholog pomagał mi to przepracować. Jak każdy człowiek pragnę prawdziwej miłości. Żeby ktoś w końcu pokochał mnie bezwarunkowo i bezinteresownie.
– Czy zatem jest to też program edukacyjny? Nauczy tych, którzy nie umieją randkować, jak to robić?
– Gdy wymyślałam to reality, zależało mi na obecności psychologa i na analizie każdej randki z boku, by poza ekscytacją podglądania gwiazdy widzom towarzyszył wachlarz emocji: śmiech, łzy, szok, ale również… refleksja nad sobą samym. Gdyby mi się nie udało zakochać się w programie, to wówczas warto było nagrać każdy odcinek chociażby dla nauki, którą mogłam wyciągnąć dla siebie i innych.
– Nie wzięłaś udziału jako uczestniczka w żadnym innym programie rozrywkowym niż "Bar". A mamy ich mnóstwo, choćby "Taniec z Gwiazdami" czy "Twoja twarz brzmi znajomo". Po prostu czekałaś na swoje własne show?
– Nie czekałam, bo wzięłam sprawy we własne ręce. Wymyśliłam, znalazłam dom produkcyjny i w końcu udało się, że po roku od iskry idei, zadebiutuje na antenie jako dzieło wielu ludzi, z którymi miałam przyjemność zamknąć się na dwa miesiące w nowym domu wynajętym na potrzeby programu.
Rozmawiał Adrian Nychnerewicz