Doda cierpi na mizofonię. To utrudnia jej normalne funkcjonowanie

Doda zdecydowała się ostatnio na bardzo osobiste wyznanie. Zrobiła to pod wpływem filmiku, który widziała w sieci. Widać na nim, jak kobieta prosi o zaprzestanie pstrykania długopisem i argumentuje to faktem, że wyprowadza ją to z równowagi. Doda otworzyła się przed fanami i opowiedziała o swojej przypadłości, która mocno nasiliła się w ciągu ostatnich lat.

- Ja, nie wiem, czy cierpię, żyję z mizofonią od dziecka, ale nasiliło mi się tak od 10 lat. Może od przestymulowania w pracy na scenie, studiu nagraniowym lub od nerwów w show-biznesie. Ja długopisu nie ogarnęłabym psychicznie - wyznaje Doda.

- Często jak idziemy z Dżagą do kina, to jak kolanem wali o krzesło, to ja mówię, że się przesiądę do innego rzędu, jak nie powstrzyma nogi. No nie daję rady, jakieś buczenia, klimatyzatory, powtarzające się dźwięki, zegary, które robią tyk tyk tyk, na szczęście coraz mniej jest takich, musiałam wynosić z każdego pokoju, w którym spałam - tłumaczy piosenkarka.

Następnie przeszła do mowy o tolerancji i zrozumieniu dla tej przypadłości.

- Dajcie znać, ile was tutaj ma podobnie. [...] Ja też o tym mówiłam w programie "Doda. 12 kroków do miłości" i nie tylko o tym, mam nadzieję, że co mądrzejsi wychwytywali te rzeczy, które uczyły innych ludzi akceptacji nas, tych dziwaków - mówi Doda.

Czym jest mizofonia? Ludzie cierpiący na nią wykazują się ogromną nadwrażliwością na dźwięki, powodując przy tym reakcje psychiczne i somatyczne. Zdarza się, że rezygnują przez to z towarzyskich przyjemności, a nawet z samotnego relaksu np. w lesie. Nawet śpiew ptaków czy stukanie dzięcioła może doprowadzać ich do szału.