"Rewia" sugeruje, że gwieździe przestaje się chcieć. Swoją pracę, całkiem dobrze przecież płatną, traktuje obecnie bardziej jak chałturę. Dowody?
- Pojawia się w miastach, w których gra, tylko na godzinę. Nie trenuje, nie przygotowuje się, tylko od razu wchodzi na scenę i gra równo 60 minut - tyle, ile wynosi kontraktowe minimum.
- Obraża się za największe głupstwa. Nie zdecydowała się na nocleg w jednym z miast, pomimo zapewnionego hotelu. Tyle, że nie było w nim pokoju z różowymi ścianami. To wystarczyło, aby Dorota nie przyjęła możliwości odpoczynku, tylko wracała 300 km do Warszawy.
- Publiczność na jednym z koncertów powitała okrzykiem: Cześć wieśniaki!
- Nawet grająca z nią ekipa ma coraz częściej powyżej uszu jej zachowań. Muzycy nie mówią tego oficjalnie i pod swoim nazwiskiem, bo wiedzą, że granie u boku królowej wciąż im się opłaca.
- Dorota jeździ po coraz mniejszych miejscowościach. Tam wciąż jest jeszcze bożyszcze i płaci się jej wielkie pieniądze. W wielkich miastach sytuacja wygląda znacznie gorzej.
Argumenty wydają się być całkiem sensowne, ale warto pamiętać, że powtarza się je w zasadzie co roku po okresie letnim. Po czym mijają miesiące i Doda znów jedzie w wielką trasę po całej Polsce, kasując grube setki tysięcy złotych. Ludzie bowiem potrzebują gwiazd i lubią oglądać tych, którzy są znani i najbardziej popularni. A konkurentki dla Rabczewskiej jak nie było, tak wciąż nie ma...