On architekt, wydawałoby się, że ma wszystko: pieniądze i prestiż. Ale w tym bezmiarze szczęścia czai się straszna choroba, z jaką od dłuższego czasu zmaga się Dominik.
Słoneczny czwartkowy dzień, było parę minut po godz. 16, gdy Doda odebrała Dominika z oddziału onkologii warszawskiego szpitala przy ulicy Szaserów.
Choć Dominik szedł i uśmiechał się do Dody, widać było, że wcale nie jest mu wesoło.
- On boryka się z najcięższą chorobą, jaka istnieje. Walczy i wciąż się nie poddaje, a w jego sytuacji wielu by już zrezygnowało. Cieszy się życiem jak tylko może - zdradza przyjaciel architekta. - A każde spotkanie z Dodą sprawia, że w jego sercu pojawia się promyk nadziei.
Gdy tylko Doda dowiedziała się, że Drygas ma się nie najlepiej, postanowiła spędzać z nim jak najwięcej czasu. Podczas spotkań z nim zawsze jest bardzo czuła i delikatna. Wie, że Dominik tego potrzebuje. Tak, też było wczoraj. Doda czule przywitała przyjaciela - przytuliła i pocałowała w policzek. Kiedy odprowadzała go do auta, cały czas trzymała chorego pod rękę. Tak jakby chciała, żeby czuł, że nie jest sam. Czule gładziła go po policzkach i głowie, by choć na chwilę zapomniał o najgorszym.
Prosto ze szpitala Doda zawiozła Dominika do swojego mieszkania. Tam architekt przez kilka godzin regenerował siły po to, by ruszyć do rodziny, do Częstochowy. Do rodzinnego domu Drygasa odwiozła oczywiście uczynna Doda.
- Dominik uwielbia odpoczywać u rodziców. Relaksuje się wtedy i nabiera sił na kolejne dni - mówi przyjaciel architekta.
Doda i Dominik poznali się kilka miesięcy temu. Na początku łączyły ich relacje czysto zawodowe. Dominik projektował mieszkanie Dody na Mokotowie. Z czasem ich znajomość przerodziła się w uczucie. Doda coraz częściej była widywana w towarzystwie architekta, jadali wspólne kolacje, fundowali sobie wycieczki samochodowe. Aż w końcu Dominik zagrał w teledysku Dody "Nie daj się". Od tamtej pory parę łączy prawdziwe, głębokie uczucie - wielka przyjaźń.