Związek Doroty Rabczewskiej z Emilem Haidarem zakończył się w atmosferze skandalu. I choć od ich rozstania minęły trzy lata, nie widać końca wojny, którą gwiazda toczy ze swoim byłym partnerem. Zamiast na koncertach coraz częściej piosenkarkę można spotkać w sądzie. Dziś z byłym chłopakiem znowu spotkała się na sali sądowej. To on wytoczył jej sprawę o szantaż.
- Haidar twierdzi, że zmuszałam go do tego, by przyznał się przed rodzicami, że jest alkoholikiem i narkomanem, bo inaczej pokażę im filmy, na których robi patologię - tłumaczyła artystka na swoim InstaStory. - Oczywiście jako narzeczona miałam mierzyć się sama z tym codziennym nałogiem. Nie miałam zamiaru, więc zwróciłam się z pomocą do rodziców. Po trzech latach ciągnie się ten syf, mimo, że ułożyłam sobie życie – żaliła się Doda.
Sąd nie był jednak wyrozumiały dla gwiazdy. Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa uznał ją winną przestępstwa zmuszania (szantażu) i wymierzył piosenkarce karę. Będzie musiała zapłacić grzywnę w wysokości 12 tys. zł. Jednocześnie uniewinnił Dodę od innego zarzutu. Uznał, że piosenkarka nie podsłuchiwała Emila Haidara. Dyktafon, którym próbowała zarejestrować partnera w rzeczywistości nagrał przypadkową osobę trzecią. Dzisiejszy wyrok jest nieprawomocny. Doda zapowiedziała już, że będzie składać apelację.