Doda w ostatnich dniach aż kipi ze złości. Zaczęło się od tego, że Emil Stępień miał nie wpuścić jej do montażowni, gdzie razem z reżyserką Marią Sadowską (45 l.) chciała skrócić film „Dziewczyny z Dubaju”. Premiera kontrowersyjnego obrazu zapowiedziana jest na listopad.
- Ja się czuję wykorzystana, oszukana, wzięta do spółki i do filmu tylko po to, by być twarzą tego, potem zbierać wszystkie cięgi. A okazuje się, że ja nie mam żadnych praw, zamyka mi się drzwi do montażowni, w której siedziałam przez ostatni rok – grzmiała Doda w Internecie.
Stępień nie pozostał dłużny.
- Ani Maria Sadowska nie podołała temu filmowi, jak i poprzedniej "Sztuce kochania o Michalinie Wisłockiej", ani p. Dorota Rabczewska nie jest tak zdolna, jak się próbuje lansować - napisał Emil w oświadczeniu dla "Plejady".
Wielka afera z filmem Dody! "Potraktowano mnie jak śmiecia". Wstrząsające kulisy filmu "Dziewczyny z Dubaju"
Piosenkarka po tych słowach, wytoczyła kolejną armatę.
- Nie mam kontaktu z Emilem od wielu, wielu miesięcy. Nie pojawia się na sprawach dotyczących naszego rozwodu. Niestety, jedyny kontakt, jaki mam, to mailowy w postaci bardzo brzydkich, wręcz zastraszających maili do mojej mamy. Został już poinformowany przez prawników, że jeśli będzie się to powtarzać, to założymy mu sprawę o stalking i znęcanie się psychiczne - wyznała. - Ja już będę mówić "STOP". Rok temu może bym skoczyła z okna. Nie teraz.
Co na to Emil? Gdy się z nim skontaktowaliśmy, poprosił o mejla z pytaniami. Jak na razie nie dostaliśmy odpowiedzi. Jest tylko jego wpis na Instagramie: „Trudno abym tłumaczył się z tego, że kiedyś kogoś za darmo wprowadziłem do mojego biznesu i za darmo oddałem 50 proc. majątku. Do czasu premiery będę milczał. Potem dowiecie się Państwo kim jest p. Dorota Rabczewska. To będzie napalm dla niej".
Wygląda na to, że to nie koniec wojny.