W serialu „Remiza” grasz gosposię księdza. Jak odnalazłaś się w tej roli?
Postać Michaliny Matulak zachwyciła mnie od pierwszego momentu, jakby była stworzona specjalnie dla mnie. Bardzo ucieszyłam się z propozycji jaką dostałam, przywołując w pamięci inne aktorki wcielające się w role gospodyń księży. Wiem jak wysoko postawioną mam poprzeczkę, pamiętając jak bardzo utalentowane i charakterystyczne były to postaci. Jestem ich fanką i bardzo je podziwiam. Jednocześnie cieszę się bardzo że moja postać wejdzie w poczet gospodyń księży (uśmiech).
Każda gospodyni na plebanii musi świetnie gotować. A jak w życiu prywatnym radzisz sobie w kuchni?
W domu jak i w serialu, jestem „podobno” wspaniałą gospodynią. Powiem szczerze, że rola kurki domowej bardzo mi odpowiada. Moje dzieci, nie wyobrażają sobie urodzin bez upieczonego przez mamę tortu. Jeśli chodzi o mojego męża, daję mu pole do popisów kulinarnych w weekendy, ponieważ również lubi gotować. Moje popisowe danie to makarony oraz pierogi, które lepię z prędkością światła, wypełniając je cudownymi farszami. Nie ograniczam się tylko do polskiej kuchni, ale potrafię inspirować się kuchnią japońską, indyjską i tajską. Moja starsza córka – Marianna mówi, że nikt nie robi tak dobrego sushi jak mama. Często zapraszam przyjaciół i jeszcze nikt jak do tej pory się nie zatruł (śmiech). Zawsze marzyłam, aby mieć takie swoje małe miejsce, gdzie mogłabym się w pełni realizować, miejsce w którym mogłabym zarówno gotować jak i występować, karmić ludzi smakiem i sztuką, myślę że gdybym nie została aktorką byłabym kucharką albo restauratorką.
W pewnym momencie zawiesiłaś nieco swoją aktorska karierę, żeby poświęcić się macierzyństwu. Niewiele osób w show-biznesie stać na taki krok. A czy teraz, kiedy córeczki trochę podrosły kibicują ci w karierze?
To prawda, mój aktorski potencjał pewien czas był uśpiony ze względu na czas poświęcony w wychowanie moich dwóch córek Marianny (11 l.) i Melani (7 l.). Córki znają moje role na pamięć, gdyż regularnie przychodzą na spektakle, w których gram. Od małego wykazują się też zdolnościami artystycznymi. Widzę w nich ogromny potencjał chociaż nie sugeruję im żadnej konkretnej ścieżki pozwalając im samym odnaleźć swoją własną drogę w życiu. Nie ukrywam, że w wychowaniu dzieci i w realizowaniu moich pasji wspiera mnie mocno mój mąż Piotr, który z zawodu jest inżynierem.
Pochodzisz z Rzeszowa, ale od kilku lat mieszkasz w Warszawie. Ciężko było dziewczynie z Podkarpacia odnaleźć się w stolicy?
W Rzeszowie mieszkałam do 18 roku życia, później studiowałam w PWST w Krakowie i nie wyobrażałam sobie, że będę mieszkać gdzie indziej, gdyż Kraków był moim miejscem na ziemi, ale los chciał inaczej i przeprowadziłam się do Warszawy z racji pracy przy serialu „Klan” i nowo podjętych podyplomowych studiów logopedycznych. Większość moich przyjaciół też przeniosła się do stolicy, więc nie czułam się tu już taka samotna. Tak naprawdę ludzie tworzą miasto. Ale powiem szczerze, że odkąd urodziły się tu moje dzieci polubiłam i bardzo zżyłam się z Warszawą.
Rozmawiała Martyna Rokita
Serial "Remiza" już dziś, TVP1, 18.20