- Podobno Sara namiesza w "Barwach szczęścia".
- Na pewno wprowadzi wiele zmian w życiu Basi (Sławomira Łozińska - przyp.) i Zenka (Jan Pęczek - przyp. aut.), ale też innych bohaterów.
- Na szczęście Sara to bardzo pozytywna osoba.
- Wprowadzi do serialu trochę egzotyki... Jest wegetarianką, ćwiczy tai-chi, śpiewa gospel. Pokaże pozostałym bohaterom, zwłaszcza tym ze starszego pokolenia, inny sposób na życie. Będzie funkcjonowała po swojemu, a przy tym postara się sprawić, by Basia otworzyła się na nowe doświadczenia i zyskała więcej samoświadomości.
- Adam nie przyjechał z Sarą do Polski. Wróci?
- To zagadka, także dla Sary. Jest mowa o tym, że przyjeżdża na święta, ale to nie zostanie pokazane w serialu. Później odwoła kolejną wizytę, co nie wpłynie pozytywnie na Sarę. Na razie nie wiadomo, jak potoczą się jej losy. Może Adam przyjedzie do Polski, może ona wróci do Irlandii, zobaczymy.
- Podobno z powodu bariery językowej dojdzie do kilku zabawnych nieporozumień między Sarą a Basią. To prawda?
- Sara słabo zna język polski, więc będzie miała trudności w porozumiewaniu się. Na szczęście znajdzie tłumaczkę. Będzie jej pomagała Jola (Małgorzata Potocka - przyp.). Potem będzie coraz lepiej i mimo kilku nieporozumień oraz małych zgrzytów, zacznie dogadywać się z mamą Adama. Sara stara się dostrzegać w ludziach ich lepszą stronę, jest wyrozumiała i życzliwa. Wyczuje dystans ze strony Basi, ale nie zniechęci się ani nie wycofa. Ostatecznie wszystko wyjaśni czas.
>>> Barwy szczęścia - wszystko o serialu TVP2 na SE.pl
- W "Barwach szczęścia" pojawiła się pani jako dziewczyna serialowego Adama, czyli Bartosza Porczyka. Podobno prywatnie nigdy się nie spotkaliście!
- To prawda, nie poznaliśmy się. Znam go jedynie ze zdjęć, które można znaleźć w Internecie. Poza tym słyszałam o jego ciekawych rolach w teatrze we Wrocławiu. Do tego miałam informacje, że serialowy Adam jest niezłym ziółkiem. Tyle musiało mi wystarczyć.
- Sara pochodzi z Jamajki, a jakie są pani korzenie?
- Moja mama jest Polką, a tata pochodzi z Tanzanii. Urodziłam się w Szczecinie.
- Była pani w Tanzanii?
- Tak, ale niestety tylko raz. Gdy miałam 18 lat, pojechałam tam z tatą. Wreszcie mogłam poznać afrykańską część mojej rodziny. Czuję jednak niedosyt po tej wizycie. Może dlatego, że plan pobytu ustalał tata i nie mogłam zwiedzić Tanzanii po swojemu. Chciałabym pojechać tam jeszcze raz, a może też gdzieś dalej, do innych afrykańskich krain. Bardzo zależy mi też na tym, by mój kuzyn, który nigdy nie wyjeżdżał poza Afrykę, odwiedził mnie w Polsce.