Marcin Dorociński jest jednym z najpopularniejszych polskich aktorów swojego pokolenia. Doceniają go krytycy i widzowie. Jest też uznawany za amanta polskiego kina - wzdychają do niego tysiące Polek. Rolami w serialowych hitach Netfliksa zapewnił sobie również rozpoznawalność zagranicznej publiczności. Zagrał w produkcjach, które miały milionową widownię - seriale "Gambit królowej" oraz "Wikingowie: Valhalla" były prawdziwymi przebojami platformy.
"Gambit królowej", 'Wikingowie", a teraz "Mission Impossible 8". Dorociński idzie jak po swoje
Czy to sprawiło, że zapragnął więcej? Możliwe. Udowodnił też, że warto marzyć. Były czasy, kiedy pytany o swoje plany bardzo nieśmiało wspominał o kinie amerykańskim. Jesienią ubiegłego roku pochwalił się angażem do filmu, który ma szanse stać się kasowym hitem, a samemu Dorocińskiemu przynieść sławę na miarę gwiazdorów Hollywood. Już nie możemy się doczekać efektów jego pracy u boku Toma Criuse'a w superprodukcji „Mission: Impossible 8” Film trafi do kin już w lipcu.
Kiedy Marcin Dorociński ogłosił swój sukces na Instagramie zwrócił uwagę na bardzo ważną kwestię. Ten angaż nie przyszedł do niego sam, a był okupiony wieloma latami porażek. Aktor przyznał, że przez niemal dekadę bezskutecznie rozsyłał swoje nagrania na castingi. Trzeba przyznać, że to niesamowita determinacja. W tym czasie przygotował niemal 1200 takich nagrań - większość z nich nie przyniosła założonych efektów. Do czasu.
Marcin Dorociński okupił swój sukces latami porażek. To było 10 lat "żmudnych nagrań, wielkich nadziei i starań"
"Sukcesy nie przychodzą same, mają to do siebie, że długa droga do nich najczęściej okupiona jest wyrzeczeniami, porażkami, upadkami, rozczarowaniami" - pisał w poście potwierdzającym swój udział w hollywoodzkim hicie. Po czym dodał: "Nagrałem ponad 1200 self tape’ów. I przegrałem je wszystkie. Pierwszy self tape wygrałem w zeszłym roku - po ponad dziesięciu latach żmudnych nagrań, wielkich nadziei i starań. Po 1200 wcześniejszych bolesnych i dotkliwych porażkach".
W czwartek, 22 czerwca Marcin Dorociński kończy 50 lat. Na te okrągłe urodziny sprawił sobie niesamowity prezent i udowodnił, że jak się bardzo chce, to można. "Dlatego wierzcie w swoje marzenia i nie poddawajcie się. Wasz wielki sen, wyczekane marzenia mogą czekać za rogiem. Cierpliwości i odwagi" - pisał w podsumowaniu jesiennego wpisu. Życzymy więc i jemu spełnienia kolejnych marzeń i oczywiście kasowego hitu już wkrótce.